żywa Wiara

Świadectwa wiaryZOBACZ WSZYSTKIE

Otworzyłam Oczy

autor: Ania

użytkownik: Administrator z dnia: 2014-10-30

Byłam "ślepa" mimo dobrego wzroku i "głucha" mimo dobrego słuchu, skupiona jedynie na swoich własnych potrzebach. Agresja, ignorancja, duma, pycha, egoizm ...stały się pozycją numer 1 w moim życiowym CV i jak to bywa kiedy się "nie widzi" lub "nie chce widzieć" wpada się w dół ...dół, który wykopuje się samemu sobie.
Moja mama od samego początku starała się wychować mnie na osobę przestrzegającą praw wiary katolickiej. Od kiedy pamiętam wpajała mi jak ważne jest uczęszczanie na Mszę Św., przystępowanie do spowiedzi i Komunii Św. I z początku szłam za jej przykładem ale robiłam to mechanicznie bardziej z przyzwyczajenia niż z prawdziwej potrzeby ducha.
 
Nie zdawałam sobie sprawy jak wielkie to ma znaczenie i o co tak naprawdę w tym wszystkim chodzi. Tak jakby "ignorancja" stała się moim drugim imieniem.
Patrząc wstecz na moje dzieciństwo (rozwijałam tę "taśmę" tyle razy, że aż trudno zliczyć)
 
Było w nim wiele bólu i cierpienia, które w pewnym sensie rozwinęło we mnie te cechy a nie inne. Mój ojciec był alkoholikiem praktycznie przez większość swojego życia i niestety ten jego nałóg opieczętował nasz dom a potem go zabił.
 
Po alkoholu często stawał się agresywny wobec mojej mamy i dlatego od małego stawałam w jej obronie. Mi nic nie groziło ponieważ tata nigdy nie podniósł na mnie ręki ani nigdy nie był wobec mnie agresywnie nastawiony.....tak jakby jego miłość do mnie potrafiła zwalczyć zło, które nim zawładnęło. Wtedy sobie jednak z tego nie zdawałam sprawy dlatego oskarżałam go za całe cierpienie, które doświadczała moja mama i ja sama bo bardzo to przeżywałam. Były momenty że go nienawidziłam i to co wtedy myślałam i czułam aż strach powtórzyć . Teraz widzę, że kiedy wpuszcza się zło do domu ono zaraża jak tylko może i kogo tylko może i zaraziło również mnie.
 
Obwiniałam za te cierpienia nie tylko tatę ale również moją "świętą" mamę, które była prawdziwym wzorem cnót jakie warto naśladować. Obwiniałam ją, za to, że nie chce spokoju bo nie chciała się rozwieść przez co skazywała nas cierpienie. Nie cieszyło mnie zbytnio to, że miałam wiele jeśli chodzi o dobra materialne bo nie miałam tego co tak naprawdę pragnęłam mieć spokoju.
 
Zaczęłam robić się wobec niej coraz bardziej agresywna, złośliwa, niewdzięczna.
 
Wywoływałam awantury z byle powodu a kiedy dochodziło do kłótni nie potrafiłam się szybko wyciszyć i przeradzało się to w prawdziwe piekło. Po jednej z takich kłótni do dziś mam pamiątkę - jest nią blizna na przedramieniu, za którą mogę podziękować sama sobie. Kiedy po jednej z awantur mama chciała wejść do kuchni żeby ze mną porozmawiać ja w swojej furii trzasnęłam przed nią szklanymi drzwiami i odłamek szkła przeciął mi rękę. Nie obyło się bez szwów i bez kolejnego powodu do obwiniania tej niewinnej osoby za to co się stało. Znęcałam się psychicznie nad jedyną osobą, którą tak naprawdę kochałam i o którą tak bardzo się bałam i zdawałam sobie z tego sprawę ale nie potrafiłam powstrzymać tego "koła zła", które toczyło się coraz szybciej niszcząc wszystko po drodze a najbardziej mnie samą.
 
Przestałam chodzić do kościoła po części z lenistwa (bo myślałam że Boga trzeba mieć w sercu i po części z buntu bo myślałam, że nie muszę wysłuchiwać zacofanych kazań).
 
Moja mama próbowała mnie zmienić ale nadaremnie. Byłam "głucha" wiec to co do mnie mówiła odbijało się niczym groch o ścianę. Zaczęłam powoli się oddalać od wszystkich wartości, które we mnie wpajała kiedy byłam młodsza. Uważałam się za nowoczesną dziewczynę, która nie musi stosować się do staroświeckich reguł kościelnych w sprawach antykoncepcji czy małżeństwa . Jesteś tym co myślisz dlatego nie obyło się bez seksu z przygodnymi partnerami (na co zawsze miałam wytłumaczenie nazywając to "wakacyjnymi przygodami" i tym, że przecież żyjemy w 21 wieku i wszyscy tak robią wiec ja wierna czytelniczka "Cosmopolitan" miałabym być inna ?)
 
Czułam się wolna (tak mi się przynajmniej zdawało .....a byłam bardziej zniewolona niż gdyby mnie ktoś zamknął w ciasnej klatce i obwiązał dodatkowo sznurkiem.....Zniewolił mnie grzech z czego nie zdawałam sobie kompletnie sprawy)
 
Żyłam z kłamstwem za pan brat a kradzież była mą siostrą ponieważ za każdym razem kiedy obmawiałam i krytykowałam kogoś kradłam jego dobre imię i godność. Z dnia na dzień pogrążałam się w coraz większym bagnie własnych grzechów.
 
Lata mijały. Tata zaczął bardzo ciężko chorować a mama zajmowała się nim czule jak najlepszym przyjacielem. Kiedy tata umarł trudno powiedzieć, co czułam.....chyba nic (jego nałóg nigdy nie pozwolił nam się do siebie zbliżyć) .....a jednak już wtedy powoli następowała we mnie przemiana już wtedy Jezus- Bóg i Maryja wyszli na drogę, żeby mnie odszukać.....choć ja jeszcze o tym nie wiedziałam.
 
Na pogrzebie poprosiłam w duchu tatę o przebaczenie i sama mu przebaczyłam. Może na samym początku kiedy to powiedziałam jeszcze w to nie wierzyłam ale wyszłam (z pomocą Boga) z taką inicjatywą i to już był mały krok w przód ....mały kroczek, który dał nadzieję.
 
Minęły 2 lata .....ale jakieś znaczącej zmiany w swym zachowaniu nie widziałam.
 
Nadal nie chodziłam do kościoła , zapomniałam już jak wygląda spowiedź i nadal byłam agresywna wobec mamy i wykorzystywałam ją jak tylko mogłam (to ona gotowała, robiła zakupy chodziła wokół mnie a ja nie kiwnęłam nawet palcem żeby jej pomóc)
 
Pomimo tego, że było tez we mnie dobro i wrażliwość szczególnie wobec zwierząt to zło walczyło o to, żeby te dobro wychodziło na światło dzienne jak najrzadziej.
 
Aż któregoś dnia mama po powrocie od lekarza dowiedziała, że ma raka macicy.
 
Zaczęłam podtrzymywać ja na duchu mówiąc i wierząc że wszystko będzie dobrze że wyjdzie z tego jak tyle innych osób (nawet sobie nie zdawałam sprawy z powagi sytuacji).
 
Mama dużo się modliła przez całe swoje życie ale w chorobie jeszcze więcej i nigdy się nie poddała, nigdy nie straciłam pogody ducha czy poczucia humoru.
 
Operacja się udała i czekały ją naświetlenia czyli radioterapia przez, którą traciła coraz bardziej na wadze .....Po kilku seansach naświetleń nie obyło się bez skutków ubocznych, które spowodowały niedrożność jelit przez co zaczęła wymiotować i miała trudności z jedzeniem . Po kolejnej operacji tym razem na jelita i założeniu stomii zamiast poprawy stan mamy zaczął się pogarszać, Chudła w oczach ....jej organizm coraz bardziej się wyniszczał, przestała też wstawać z łóżka. Późnej już było tylko gorzej. Szpital (kolejny raz) wózek inwalidzki, którym woziłam mamę po oddziale aż do dnia w którym dostała krwotoku w przeciągu 2 dni zmarła.
 
Przez cały ten czas opiekowałam się mamą przejmując również wszystkie obowiązki domowe. W krótkim czasie musiałam stać się bardzo odpowiedzialna i "dorosła" - ja wcześniejsza królowa lenistwa i wygody - ....zaczęłam też się dużo modlić .W ostatnich dniach agonii mamy i jej wielkich cierpień modliłam się coraz mocniej mając do końca nadzieję, że krwotok ustanie i zdarzy się cud i mama wróci do domu i do zdrowia . Nie dopuszczałam do siebie myśli że może jej zabraknąć, że może mnie opuścić jedyna osoba którą kocham i która pomimo całego zła jakie jej wyrządziłam zawsze kochała mnie bezwarunkowo. I cud się zdarzył ale nie taki o jaki ja się modliłam tylko taki jakiego Bóg pragnął ...czyli cud mojego nawrócenia.
 
Po wielkim bólu jaki przeżyłam i wciąż go przeżywam (bo ciężko jest zapomnieć i sobie wybaczyć) otworzyły mi się oczy (i pomimo utraty jedynej osoby, którą miałam u swego boku, która mnie wychowała a której nie potrafiłam okazać wdzięczność i szacunku kiedy żyła ) i zaczęłam powoli wychodzić z bagna w jakim była moja dusza.
 
Pojechałam do Częstochowy i przystąpiłam tam do spowiedzi (pierwszej od ponad 10 lat) i przyjęłam Jezusa do serca w Najświętszym Sakramencie. Od tego momentu coraz bardziej zaczęłam się zbliżać do Boga zdając sobie sprawę z moich win i grzechów i borykając się z ogromnymi wyrzutami sumienia jakie miałam wobec mojej mamy.
 
Żałowałam wszystkich lat jakie zmarnowałam na kłótnie zamiast okazania tej cudownej kobiecie miłości......Wiele lat straconych i szans nie wykorzystanych dlatego jeżeli wciąż macie u swego boku osoby, które kochacie to nie zwlekajcie, żeby im to powiedzieć bo potem może być już za późno.
 
Od przejścia mamy do innego świata minęło pół roku a ja coraz bardziej otwieram się na słowo Boże i coraz więcej rozumiem.
 
Czuję się niczym ślepiec, który nagle odzyskał wzrok i zrozumiał, że bez Boga nie można być szczęśliwym, bez pomocy Boga nie można samemu pokonać zła, bez pomocy Boga nie można zyskać wewnętrznego spokoju tak bardzo nam potrzebnego w obecnych czasach.....Bo bez Boga nie ma nic....oprócz pustki i ciemności.
 
Zaczęłam dużo czytać i odkrywać wiele prawd o Bogu w Trójcy Św. Jedynemu i Matce Bożej, świadectwo Glorii Polo jeszcze bardziej umocniły we mnie przekonanie jak wielkie jest miłosierdzie Boże, jak wielka jest miłość naszego Ojca w niebie i jak wiele mu zawdzięczamy. Jak wiele ja mu zawdzięczam bo szłam krętą drogą, którą on teraz prostuje, była czarną owcą, którą on teraz stara się wybielić, upadłam a on wyciągnął do mnie pierwszy dłoń i pomógł mi wstać i wiem, że jeżeli znów upadnę to on mnie podniesie.
 
Dzięki temu zrozumiałam jak bardzo Ojciec Nasz nas kocha i jak bardzo cierpi widzą jak sami (mając wolną wolę) skazujemy się na zagładę i odrzucamy jego pomoc.
 
Wiem, że moje nawrócenie zawdzięczam również w dużej mierze modlitwom mojej mamy, która modliła się za mnie za życia jak i po śmierci i jestem jej z całego serca za to wdzięczna.
 
Modlitwa ma wielką moc i zawsze jest wysłuchiwana jeśli to o co prosimy zgodne jest z wolą Bożą. Dlatego módlmy się dużo i pamiętajmy, że niezbadane są wyroki Boskie bo Bóg dociera do ludzi różnymi sposobami nie zawsze takimi jakie są po naszej myśli.
 
Dziękuję ci Boże, Jezu, Duch Święty i Maryjo Niepokalana za wasze miłosierdzie, miłość, opiekę i dobro, które zawsze zwycięża zło i dziekuję, że w końcu otworzyłam oczy. 

Komentarze (5)

Portal zywawiara.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy i wypowiedzi zamieszczanych przez internautów. Osoby zamieszczające wypowiedzi naruszające prawo lub prawem chronione dobra osób trzecich mogą ponieść z tego tytułu odpowiedzialność karną lub cywilną.

~Ola

13.06.2017, godz.14:45

Przeczytalam w ostatnim czasie kilka świadectw na tym portalu. Potrzebowalam nadziei i tutaj ja otrzymalam. Otrzymalam takze za sprawa Boga ukojenie duszy. Odwazylam sie na nowo mowic prosto i szczerze do Boga. Ale do sedna... czytajac te swiadectwa widze dzialanie Boga w Trojcy Jedynego. Niemalże w kazdym czytanym tekscie znajduje potwierdzenie i aprobatę moich planów i wskazowki... jakie to niesamowite... czuje sie jakbym "odkryla Ameryke na nowo"... Po przeczytaniu tych tekstów zdalam sobie sprawe ze to czego potrzebuje jest Jezus, ze to On przynosi ukojenie, pogode ducha, milosc i prawdziwe szczescie... moje nawrócenie wlasnie sie zaczelo dokonywać... Prosze Was drodzy czytelnicy o modlitwe w mojej intencji,o wytrwałość, o stanowcze postanowienie odweocenie sie od zła, o uwolnienie od tego co mnie trzymalo do tej pory przy tym do czego nie jestem przeznaczona. Proszę o modlitwe bo.juz kolejny raz próbuje zyc jak nakazuje nam Jezus Chrystus i za kazdym razem moje upadki byly ciezkie i bolesne. Prosze modlcie sie o uwolnienie mnie od zla na zawsze. Niech Bog bedzie z Wami.

~Aniela

14.02.2015, godz.23:27

Dziękuję Aniu, popłakałam się czytając Twoje świadectwo! Chwała Panu! Niech Bóg Cię błogosławi.

~emi

11.11.2014, godz.04:21

Dziekuje kochana Aniu za twoje swiadectwo My ,wszyscy ludzie, jestesmy wezwani ,zaproszeni do milosci .

~

08.11.2014, godz.15:28

Aniu! dziękuję ci za to świadectwo , widzisz to Bóg dla nas wszystko rozwiązuje ! inaczej niż my ludzie myślimy .. czasami musimy otrzeć się o tragedię by zrozumieć co jest tak naprawdę ważne ! co dla nas ludzi ma wartości, co dla nas jest odpowiednie. Nam się może wydawać że to nie tak wszystko miało być, ale to Pan Bóg decyduje on wybiera dla nas najlepiej,cieszę się że twoja mama mimo choroby nie poddawała się modliła się choć nie było jej łatwo.. uratowała siebie ale też i Ciebie ! a może i twojego tatę ! wierzę że Pan Bóg dał jej wieczny spoczynek w niebie ! pozdrawiam cię ! bądź silna! i zawsze krocz drogą z Bogiem !

~A.S.

01.11.2014, godz.06:18

Dziękuję za świadectwo, Aniu. :) Jest ono dla mnie o tyle pokrzepiające, że znam osobę, która również tkwi w podobnym bagnie... W niektórych przypadkach oczy może otworzyć tylko ogromne cierpienie i ogromna miłość...