Cud uwolnienia przez Maryję
Jestem oddaną służebnicą Maryi i Jezusa. Mam 19 lat. Przez tyle też lat byłam zniewolona przez złe duchy z powodu przekleństwa, które ktoś na mnie rzucił. Z tego wszystkiego wyszłam z pomocą mojego kierownika duchowego, którego na mojej drodze postawił nie kto inny, jak Maryja. I zrobiła to, aby przyprowadzić mnie do Siebie. Od dzieciństwa postrzegałam Matkę Bożą jedynie jako Tę, Którą trzeba czcić razem z Jezusem. Moje modlitwy wynikały z obowiązku, czasem wręcz stanowiły męczarnię, bo przecież znowu trzeba się pomodlić, zmówić paciorek …Nigdy bym nie uwierzyła nikomu, kto zapowiedziałby mi, że moje relacje z Nią przerodzą się w tak cudowny kontakt, jaki jest teraz. Ale po kolei.
Odkąd się urodziłam, byłam bardzo chorowitym dzieckiem. Spadały na mnie same nieszczęścia. Częste choroby i niewyjaśnione dolegliwości sprawiały, że czułam się odrzucona od otoczenia. Nie wolno mi było jeść i pić tego, co inni. Doszło do tego, że nie mogłam nic jeść, bo mój żołądek przestał tolerować cokolwiek, co wzięłam do ust. Tak było kilka lat. Lekarze rozkładali ręce nie potrafiąc znaleźć przyczyn moich chorób ani nawet ich nazwać. Dziwnie patrzyli na moje wysypki, które pojawiały się po założeniu medalika … Jako kilkuletnie dziecko bałam się spać sama, tłumacząc to tym, że widzę duchy … Mówiłam to jako dziecko, które nawet jeszcze dobrze nie wiedziało, co to duchy. Im stawałam się coraz starsza i bardziej rozumiałam, co to wiara, tym dziwne zjawiska w moim życiu nasilały się coraz bardziej. Kiedy byłam już nastoletnią i świadomą dziewczyną, zaczęłam się nawracać. Chodzenie do Kościoła nie było już dla mnie obowiązkiem. Pogłębiałam swoją relację z Jezusem. I właśnie wtedy, kiedy na modlitwę i mszę poświęcałam każdą chwilę wolnego czasu, zaczęły dziać się ze mną rzeczy, których wtedy nie byłam w stanie rozumieć. Miałam zdolności telepatyczne, umiejętnie potrafiłam czytać innym w myślach, tak po prostu zdradzałam myśli innej osoby, nie mając nawet świadomości, że to robię. Podczas mszy mdlałam, albo po prostu wychodziłam jak wyrzucona, a kiedy już znajdowałam się na zewnątrz Kościoła, nie potrafiłam wyjaśnić jak to się stało. Słabłam, miałam zawroty głowy, mdłości … Dziwnym trafem nigdy nie udawało mi się wracać na Komunię. Szłam do domu i tam się modliłam. A wtedy znów czułam jak słabnę. Lekarze, szpitale, niekończące się badania. „Jesteś zdrowa” mówili specjaliści, a ja wciąż się zastanawiałam: „Co jest ? Jak mogę być zdrowa ? To niemożliwe !”. W myślach zadawałam Bogu pytania, co się ze mną dzieje … Szukałam odpowiedzi u Niego, nie mogłam już tak dłużej żyć z kilkunastoma chorobami i dolegliwościami, czy koszmarnymi bólami brzucha, przez które nie mogłam wyjść z domu i które budziły mnie każdej nocy bez żadnej przyczyny. Żadne leki, których przetestowałam kilkanaście, nie pomagały, było tylko gorzej. W którymś momencie mój stan zdrowia pogorszył się do tego stopnia, że zaczęłam popadać w stany depresyjne. Natrętne myśli samobójcze nie dawały mi spokoju i pojawiały się w końcu z byle powodu. Lęk o własne zdrowie mnie paraliżował. Oddawałam te cierpienia Jezusowi, nie wiedząc jeszcze, że czeka mnie najstraszliwsze i najpotężniejsze cierpienie w całym moim życiu. Akceptowałam ten krzyż, który mi dał i starałam się za niego dziękować, mimo, że było mi coraz trudniej. Jezus stał się moją jedyną nadzieją. Medycyna była już bezradna. Zaczęłam uczęszczać na modlitwy wstawiennicze, którymi z racji bierzmowania posługiwano w mojej parafii. Wierzyłam, że Jezus mnie uzdrowi, o to Go pokornie prosiłam, a moja modlitwa wciąż była taka sama: "Jezu, skończ to, ulecz mnie, Ty możesz to uczynić. Zrób coś, ja już nie mogę ... Nie mogę ... Nie mogę ...". W wielkich trudach udawało mi się czekać na swoją kolejkę, bo zawsze pojawiały się jakieś przeszkody, albo znów mdlałam.
W trakcie modlitwy moje oczy wywracały się, a ciałem wstrząsały drgawki. Słyszałam, że widocznie tak działa na mnie Duch Święty. Myślałam, że może to oznaka uzdrowienia. Przy następnej modlitwie objawy powtórzyły się, ale przybrały na sile. Niezbyt doświadczona wspólnota była przerażona widząc moje ciało, skakające jak piłka po posadzce. Jezus zaczął działać. Wysłuchał moich modlitw. Postanowił to skończyć. Pokazał mi, co się ze mną dzieje. Pokazał mi skąd się biorą moje choroby i straszne depresje, całe moje cierpienie. Zły duch zdradził swoją obecność. Od tej pory rozpoczęły się 3 najkoszmarniejsze lata w moim życiu. Lata strasznych manifestacji i modlitw egzorcysty. Lata, w których Jezus każdego dnia walczył na nowo o mnie z diabłem. Spocony, umęczony, zakrwawiony, pobity ... Lata, w których byłam tak strasznie od Niego, bo w moim życiu był ktoś, kto za wszelką cenę mnie od Niego odciągał i rościł sobie wszelkie prawa do całkowitego odizolowania mnie od Jezusa. Najstraszniej jest mi teraz przyznać, że w którymś momencie udało mu się to. Lata, w których nie mogłam nawet zawołać do Chrystusa, bo nawet jeśli odważyłam się udać chociażby na Mszę Święta, pełen wściekłości diabeł manifestował się kilka godzin, przekonując w ten sposób, że ma nade mną władzę. Rzadko kiedy odpuszczał na dłużej niż kilka godzin. Wtedy czułam to straszliwe opuszczenie przez Jezusa ... Mimo tego, że On był przy mnie cały czas. Nie rozumiałam, tak po prostu, po ludzku, czemu pozwala złemu duchowi na zadawanie mi tak okropnych cierpień ... Nie chcę jednak opowiadać, co działo się ze mną przez ten czas, bo nie temu ma służyć moje świadectwo. Mimo tego, że Jezus pozwalał, aby diabeł wyładowywał swą potworną złość na mnie, teraz jestem Mu za to wdzięczna. Choć przeżyłam wiele cierpienia, fizycznych tortur złego ducha, jego maltretowania psychiki i ingerencji w ten sposób w moją duchowość, żeby wreszcie doprowadzić mnie nad samo dno rozpaczy, abym odebrała sobie życie. Ale na tym moim dnie, na które mnie sprowadzał, nie przewidział jednego - że właśnie tam będzie czekał na mnie Jezus. Nie przewidział tego potwornego dla niego dnia, dnia, w którym Matka Boża stanęła przed nimi wszystkimi i rozkazała im natychmiast opuścić moje ciało. Wszystkie te demony, które przez 19 lat niszczyły moje życie, nie przewidziały swojego wielkiego upokorzenia. Dla demona nie ma bowiem nic okropniejszego od posłuszeństwa Najświętszej Dziewicy. Nie ma nic bardziej upokarzającego niż "Bądź pochwalona Królowo ! Ave Maria !", słowa, które zmuszone są wypowiedzieć i nie mogą się w żaden sposób sprzeciwić Jej rozkazowi !
Od momentu uwolnienia, które nastąpiło 3 stycznia tego roku (2013), moje życie stało się inne. Normalne. Wolne. Ja tak naprawdę dopiero zaczęłam żyć. Mimo, że jest to tak krótki czas i wielokrotnie wydawało mi się, że nie pozbieram się po tym całym cierpieniu, Maryja objawiła mi Swoja potęgę i wielkość. 30 listopada zostałam jej oficjalną niewolnicą, a Ona zaczęła przemieniać moje życie i wynagradzać mi te wszystkie lata, kiedy cierpiałam na chwałę Jej i Jezusa. Codziennie sprawia mi jakieś cuda i daje dowody Swojej obecności. Modlitwa do Niej jest wspaniałą żywą relacją, prawdziwym kontaktem oko w oko. Jest naszym spotkaniem, w którym możemy rozmawiać o wszystkim. Bo Maryja to prosta dziewczyna. To taka sama dziewczyna, kobieta, jak każda z Was. To wierna, oddana przyjaciółka Swoich córek i synów. Naprawdę przychodźcie do Niej ze wszystkim. Ja już nie wyobrażam sobie bez Niej życia. Kiedy pójdzie mi coś nie tak, kiedy ktoś sprawi mi przykrość, zawsze się uśmiecham, bo wiem, że jest Ona. I mogę w każdej chwili z Nią o tym porozmawiać. Tak samo dzielę się z nią każdą radością, która mnie spotka i dziękuję Jej za nią, bo mam pewność, że to wyłącznie Jej sprawka. Nauczyłam się dziękować Maryi za wszystko. Za dobro i zło. I nie zapominać o Niej w chwilach szczęścia, nie, nie potrafiłabym się w nich zatracić do tego stopnia, aby Jej w tym nie dostrzec i nie podziękować za to. Bo Ona jest Sprawczynią wszystkiego. Podarowała mi też wspaniały prezent - Ducha Świętego, który oczyścił mnie ze wszystkich zranień i przeżyć, uzdrowił moja psychikę i sprawił, że wybaczyłam tym, którzy w jakiś sposób mnie skrzywdzili.
Maryja jest także Przewodniczką do Jezusa, Który nie pozwolił mi, aby diabeł doprowadził do mojej śmierci. Który ciągle krzyczał, że zwyciężył szatana i jestem Jego Ukochaną Córką, której nie pozwoli zrobić żadnej krzywdy. I codziennie mnie nią nazywa i przypomina mi, kim dla Niego jestem. Życie po uwolnieniu to nie jest życie, w którym nie brakuje żadnych problemów. Nie zawsze jest kolorowo. Pojawiają się dni cierpienia, osłabienia duchowego. Ale wtedy najważniejsze są sakramenty. Spowiedź i Eucharystia. Wiem, że czasem może być Wam tak ciężko w życiu, że wątpicie. Ja przez to przeszłam. Ale naprawdę Tam czeka Jezus. I mówię to jako osoba, która w to kiedyś wątpiła. Nigdzie indziej nie znajdziesz rozwiązania swoich problemów. Tylko w Jezusie. On czeka. On jest 24 godziny na dobę. I nieważne, ile czasu minęło od waszego ostatniego spotkania. On Cię zawsze przyjmie z otwartymi ramionami. Ze Swoją przebitą dłonią, którą chcę Cię dotknąć i uleczyć. Tak jak to uczynił mnie. I uczyni to każdemu z Was. Nawet dziś. Może to zrobić teraz. Ale poproś Go. Całym sercem. Zacznij do Niego należeć. On na to czeka.
Na zakończenie oczywiście Tej Najcudowniejszej Matce: Chwała Tobie Maryjo, po wieki wieków, Najukochańsza Matko ! Za cud uwolnienia w moim życiu ! Za cud przemiany mojego życia ! Za to, że jesteś moją Mamą ! Dziękuję Ci Maryjo ! Potężna Królowo Niebios i Pani Aniołów bądź pochwalona za to, że dajesz nam Siebie i Jezusa. Amen.
Magdalena
Komentarze (13)
~Hija de Maria la Madre (córka Maryi Matki
18.03.2017, godz.14:12
już dużo razy czytałam o cudach przez Maryję. A ciągle znajduje nowe...
~Anna
09.07.2016, godz.12:52
Madziu czy moglabym dostac twoj email zebym mogla z toba pokorespondowac wiecej. Mam podobny problem i chcialam sie poradzic kogos kto przez to juz przechodzil.
~magda_lena
19.04.2015, godz.14:04
dopiero zajrzałam tutaj :) po roku... dziękuję Wam za wszystkie serdeczne słowa! Matka Boża zawsze zwycięża! Dzola, odezwałam się do Ciebie e-mailowo :) Magdalena
~Sylwia
09.08.2014, godz.16:14
Tak Maryja jest baszą obrończynią,to ona nas wspiera razem z Jezusem.Dziękuję za to świadectwo bo jest piękne, daje wiele do myślenia.
~michal
24.06.2014, godz.14:47
To właśnie Maryja sprawiła że nie utraciłem swojej wiary. Przez lata jedynym duchowym doświadczeniem był znak krzyża pod jej kapliczką, która stoi niedaleko mojego domu. Gdyby nie to być może już byłym opętany ale Jezus tylko czekał na moją prośbę o uzdrowienie. Czasem niestety trzeba dojrzeć a On może uświadczyć nas bardziej od innych w jakimś konkretnym celu. Zrozumienie jak Jezus Chrystus nas bardzo kocha, On dał poszedł za nas na mękę i dałby się ukrzyżować kolejny raz. Nie widziałem że modlitwa to taka potężna broń. Wystarczy proste wołanie "Jezu Chryste przyjdź", "Duchu Święty przyjdź" by odnaleźć siłę w chwilach słabości. Płaczę za każdym razem, kiedy pomyślę jak bardzo skrzywdziłem swojego największego przyjaciela a On, gdy poprosiłem Go o pomoc nie czekał nawet chwili.
~klaudusiaczek23
23.05.2014, godz.04:22
Piękne!
~Dzola.spoko@onet.pl
18.05.2014, godz.15:04
Madziu jaka ty masz wiarę a mnie jej brakuje.Życie doświadcza mnie od lat.13 lat po ślubie mąż zostawił mnie dla innej rozwiódł się bo mnie nie kochał tak przynajmniej powiedział, nie było co ratować.Wtedy właśnie obraziłam się na Boga, odeszłam zaczęłam szukać szczęścia.Poznałam kogoś ale po paru latach okazało się że ten człowiek to kłamca.Rozstałam się, w niedługim czasie po 18 latach pracy straciłam pracę a do tego moja mama zachorowała na raka oraz straciła wzrok musiałam ja zabrać do siebie żeby jej pomóc. To wszystko spowodowało u mnie depresję wymioty utrata wagi i załamanie psychiczne. Dzisiaj mam doła. Powiedz mi jak powrócić do Boga bo nie wiem jak dalej mam żyć. POMOCY!!!!
~pati
21.04.2014, godz.14:23
To tak piękne, że nawet nie wiem co napisać, odjęło mi mowę.
~katoliczka
13.03.2014, godz.09:58
Zycie bez MARYI I JEZUSA nie ma zadnej przyszlości i jest bez sensu -TYLKO WIARA W BOGA powinna być najważniejsza dla człowieka
~
11.02.2014, godz.16:17
z NAJUKOCHANSZA MATENKA BEDZIESZ ZAWSZE BLISKO PANA BOGA Marta
~Iwona
14.01.2014, godz.08:58
Madziu czytam i płacze...płacze ze szczęścia ,ja również przechodzę te stany,ale wiem,że Miłosierny Jezus uwolni mnie i zerwie kajdany a Matka Boska cały czas czuwa nade mna ... wiem to Ufam ,Ufam i Wierzę ... Jezu Ty swoich dzieci nie zostawiasz samych sobie ... trwam na modlitwie,jak moge adoruje Jezusa w Najświetszym Sakramencie,rozmawima z Nim .... Wiara i zaufanie czyni CUDA... Chwała Tobie Panie Ze Jestes obok nas....Chwała Tobie Maryjo Matko Nasza Ze Wstawiasz sie za nami ...
~Małgosia
07.01.2014, godz.16:52
Chwała kochanemu Bogu za cuda które działa przez Mamę swoją! :) Magda, doskonale Cię rozumiem idę trochę inną drogą ale dręczą mnie podobne stany i ich konsekwencje. Maryja nigdy mnie nie zawiodła, zawsze zaprowadziła tam gdzie każda łza jest w końcu otarta - do stóp swojego Syna. Trwaj w Panu! :)
~krzysiekandrzej
08.12.2013, godz.14:14
Bogu niech będą dzięki i dziękuje za świadectwo to mnie umacnia i pomaga w wierze pozdrawiam oraz niech Bóg Ci błogosławi. Jezus jest Panem Jezus jest Królem Jezus jest Zbawicielem oraz naszym najlepszym najukochańszym przyjacielem.