Wiedziałam, że zabiłam dziecko, które rozwijało się pod moim sercem
Pewnego dnia robiąc zakupy w hipermarkecie kupiłam i zrobiłam sobie test ciążowy w ubikacji. Czekając na wynik płakałam. Po kilku chwilach wynik był pozytywny. Poszłam do samochodu, w którym siedział mój chłopak. Z nim byłam nieformalnie związana. Powiedziałam mu, że wkrótce będziemy mieć dziecko. Jednak mój chłopak tak zapytał: „A więc, co zamierzasz z tym zrobić?”. Zamurowało mnie. W myślach tak sobie powiedziałam: „Co? Chyba nie myśli o tym, że poddam się aborcji”. Myśl o zabiciu mojego nienarodzonego dziecka nie przyszła mi do głowy.
Upłynęły dwa tygodnie, podczas których nie mogłam spać. Chłopak, z którym byłam nieformalnie związana wiele razy zdradzał mnie przez prawie rok i był bezczelnym kłamcą. Pewnego dnia powiedział, że jego ojciec zapłaci za aborcję. Byłam zszokowana i spanikowałam. Nie chciałam zabić własnego dziecka, ale pomyślałam sobie o moich rodzicach. Byłam wychowywana po chrześcijańsku. Wiedziałam, że Jezus Chrystus, mój Zbawiciel umarł za mnie na krzyżu. W domu panowała religijna atmosfera. Jednak rodzice nie wiedzieli, że ich wspaniała córeczka uprawiała seks przed zawarciem ślubu. Czułam, że nie miałam żadnego wyboru.
Zadzwoniłam do kliniki aborcyjnej i umówiłam się na spotkanie. Recepcjonistka wyznaczyła mi termin w czasie, kiedy miałam lekcje. Musiałam zwolnić się ze szkoły i pojechać z kimś do kliniki. Moja najlepsza przyjaciółka postanowiła pojechać ze mną do kliniki aborcyjnej. Z jednej strony dała mi do zrozumienia, że będę żałować zabicia własnego dziecka. Jednocześnie nie chciała, abym sama przez to wszystko przechodziła. Postanowiła mi pomóc najlepiej jak tylko potrafiła. Mój chłopak nie chciał być ze mną w klinice aborcyjnej.
Byłam przestraszona. Bałam się, że rodzice dowiedzą się o nieplanowanej ciąży i sami siłą zabiorą mnie do kliniki aborcyjnej. Myślałam, że jeśli poznają prawdę już nigdy nie będą ze mnie dumni. Byłam przekonana, że jeśli pozostawię moje dziecko przy życiu to najpiękniejsze lata mojego życia ominą mnie i stracę stypendium na studia. Bałam, się, że mój chłopak zostawi mnie i zostanę samotną, nastoletnią matką, której nikt nie pomoże, ani nie pokocha.
Nadszedł dzień, w którym miałam pójść do kliniki aborcyjnej. Najpierw pojechałam moim samochodem do szkoły. Tam spotkałam się z moją najlepszą przyjaciółką. Razem pojechaliśmy do jej domu. Tam czekała na mnie jej mama, która mnie przytuliła i powiedziała, że wiedziała, co czułam. Spytała mnie, czy nie zmieniłam zdania. Odpowiedziałam, że nie. Wtedy powiedziała mi, że kiedy miała 16 lat zaszła w nieplanowaną ciążę. Brała pod uwagę aborcję, ale ostatecznie pozostawiła własne dziecko przy życiu, a tym dzieckiem była moja najlepsza przyjaciółka. Dała mi jasno do zrozumienia, że to była najlepsza decyzja, jaką podjęła w życiu. Ostrzegła mnie, że jeśli poddam się aborcji to moje życie zmieni się na zawsze. Ta kobieta była jedyną osobą, która próbowała na mnie wpłynąć, abym pozostawiła moje nienarodzone dziecko przy życiu. Szkoda, że nie rozmawiała ze mną o tym wcześniej. Ze strachu podjęłam decyzję o zabiciu mojego dziecka. Potem razem z moją przyjaciółką wsiadłyśmy do samochodu i pojechałyśmy do kliniki aborcyjnej, która znajdowała się w innym stanie. Podróż trwała 2 i pół godziny. Kiedy byłyśmy na miejscu było mi niedobrze. W środku pani recepcjonistka była zimna i wyrachowana. Tylko jedna rzecz ją interesowała – zapłata w gotówce za zabicie dzieci nienarodzonych. Powiedziałam, że za wszystko zapłacę gotówką. Recepcjonistka kazała mi zająć miejsce w poczekalni i czekać na moją kolej. Siedziałam w poczekalni z moją koleżanką, która próbowała mnie uspokoić. Pamiętam, że wśród osób czekających na aborcję była dziewczyna w moim wieku, która siedziała w poczekalni razem ze swoim chłopakiem. Przez chwilę spojrzałyśmy sobie prosto w oczy. Miałam wrażenie, że chce mi to powiedzieć: „Nic nie powiem jeśli ty pozostaniesz cicho”.
Przyszła moja kolej. Weszłam do gabinetu i kazano mi czekać na lekarza. Siedziałam przed biurkiem. W gabinecie był stół chirurgiczny i ultrasonograf. Po chwili przyszła aborcjonistka – tak samo zimna i wyrachowana jak wszyscy pracownicy w tej placówce. Powiedziała mi, że najpierw musiała zrobić waginalne USG. Podczas badania czułam się okropnie. Nie wiedziałam dlaczego nie pozwalała mi spojrzeć na ekran ultrasonografu. W pewnym momencie powiedziałam jej, że chcę spojrzeć na ekran. Aborcjonistka powiedziała mi, że byłam w szóstym tygodniu ciąży. Poprosiłam ją jeszcze raz. Odmówiła twierdząc, że pacjentki ciężko znoszą ten widok. Teraz wiem, że aborcjoniści nie pokazują kobietom ultrasonografu ponieważ ten obraz jasno i wyraźnie pokazuje, że pod ich sercem rozwija się nowa istota ludzka. Większość kobiet rezygnuje z aborcji jeśli przez chwilę zobaczą własne nienarodzone dziecko podczas badania USG.
Po zakończeniu badania lekarka dała mi do zażycia żółtą pigułkę i mały kubek z wodą do popicia. Kazała mi połknąć tą pigułkę w gabinecie. Spytałam ją dlaczego. Aborcjonistka odpowiedziała, że ta pigułka powoduje zatrzymanie akcji serca i odżywianie płodu (nawet to słowo - dziecko nie mogło przejść jej przez usta). 9 lub 12 godzin później miałam zażyć 4 następne pigułki, które miały rozpocząć przedwczesny poród. Aborcjonistka powiedziała, że będę miała bolesne skurcze w brzuchu, które będą trwać od 6 do 9 godzin. Byłam przestraszona. Tak sobie pomyślałam: „To co robię jest złe, ale wkrótce będzie po wszystkim”. Aborcjonistka dała mi w papierowej torbie pozostałe pigułki do zażycia i wysłała mnie do domu. Zapłaciłam w recepcji należność i wyszłam z kliniki aborcyjnej z moją koleżanką. Wsiadłyśmy do samochodu i jechałyśmy samochodem do domu. Po 30 minutach jazdy było mi niedobrze i miałam zawroty głowy. Zatrzymałyśmy się i zwymiotowałam. Kiedy poczułam się trochę lepiej to powiedziałam mojej koleżance o tym, co mnie czeka. Potem usnęłam w samochodzie. W głębi serca wiedziałam, że zabiłam życie, które we mnie rozwijało się.
Kiedy wróciłam do domu czułam się okropnie i natychmiast położyłam się do łóżka. Po chwili mama wróciła z pracy. Nie wiedziała, gdzie byłam. Powiedziałam jej, że zwolniłam się z lekcji ponieważ źle się czułam. Mama bardzo przejęła się moim stanem zdrowia. Myślała, że miałam grypę. Następnego dnia nie poszłam do szkoły. Zażyłam pozostałe pigułki i położyłam się na kanapie. W domu nikogo nie było poza mną. Kiedy pigułki zaczęły działać poczułam w brzuchu przeszywający ból. Nie wiedziałam co mam robić. Spanikowałam i płakałam. Krew wylewała się z moich narządów płciowych i zwymiotowałam. To wszystko trwało przez jakieś 6 godzin. Potem przeszło mi, ale w głębi duszy miałam pustkę. Wiedziałam, że po tym, co zrobiłam nic już nie będzie takie samo.
Po zabiciu mojego nienarodzonego dziecka minęło kilka tygodni. Cierpiałam z powodu silnej depresji. Nie miałam ochoty na współżycie z chłopakiem. Byłam wściekła. Miałam w sobie poczucie winy i wstydu. Smutek zawładną moim sercem. Bałam się, że rodzice dowiedzą się o wszystkim. Nienawidziłam samą siebie za to, co zrobiłam. Rozmawiałam o aborcji tylko z moją przyjaciółką, z którą byłam w klinice. Za każdym razem mówiłam jej: „Wszystko będzie w porządku”.
Pewnego dnia miałam lekcję historii. W pewnym momencie wezwał mnie pan dyrektor do sekretariatu. Tam powiedziano mi, że na parkingu przed szkołą w samochodzie czeka na mnie mój ojciec. Wtedy zrozumiałam, że poznał prawdę. W samochodzie tata dał mi do przeczytania list mojej koleżanki do jej chłopaka, który w tym czasie przebywał w więzieniu. Jej mama znalazła kopię tego listu i przekazała go tacie. W jednym akapicie opisała mu, że zaszłam w nieplanowaną ciążę i napisała jeszcze to zdanie: „Aborcja jest grzechem”. Przeczytałam cały list. Potem ojciec zapytał mnie: „Czy to prawda?”. Tak mu odpowiedziałam: „Tak to prawda i zabiłam własne nienarodzone dziecko”. Kiedy tata to usłyszał zaczął szlochać. Natychmiast zabrał mnie do domu i kazał mamie zwolnić się z pracy. Cały czas siedziałam z tatą w pokoju gościnnym, w którym panowała kompletna cisza. Kiedy mama przyjechała spytała: „Co się stało?”. Tata wyjaśnił wszystko. Kiedy mama uświadomiła sobie całą prawdę zaczęła płakać i szlochać. Nie mogła nawet spojrzeć na mnie. Przez następne kilka dni płakałam. Rodzice nie odzywali się do mnie, z wyjątkiem kilku okazjonalnych pytań. Moi bracia, którzy w tym czasie służyli w wojsku dowiedzieli się, co takiego zrobiłam. Wszyscy byli załamani. Najstarszy brat powiedział, że mnie kocha. Po jakimś czasie mama umówiła mnie na wizytę kontrolną u lekarza ginekologa, aby sprawdzić, czy wszystko ze mną jest w porządku. Jednocześnie nalegała, aby była obecna podczas badania. Czułam się z tego powodu bardzo niekomfortowo. Podczas wizyty lekarz zrobił mi waginalne USG. Panowała bardzo niemiła atmosfera. Mama nie powiedziała do mnie ani słowa. Okazało się, że wszystko było w porządku.
Po jakimś czasie w domu wszystko zmieniło się na lepsze. Rodzice zaczęli okazywać mi miłość i zainteresowanie. Po kilku latach rozstań i powrotów zaręczyłam się z moim chłopakiem, ale potem nasz związek zakończył się rozstaniem.
Przez kilka lat zmagałam się z bólem i wstydem. Wiem, że Bóg wybaczył mi to, co zrobiłam, chociaż nie potrafiłam wybaczyć sobie.
Bóg pobłogosławił mnie, dając mi wspaniałego męża, z którym jestem już ponad 8 lat. Poznałam niekończącą się miłość i przebaczenie Stwórcy kiedy zaszłam w ciążę i urodziłam śliczną córeczkę w 2014 roku. Trzy lata później przyszedł na świat mój syn.
Po tym jak zabiłam własne dziecko myślałam, że już nigdy nie będę mieć dzieci. Jednak Bóg w swoim miłosierdziu miał inny plan wobec mnie.
Nadal cierpię za to, co zrobiłam. Wiem, że będę nieść ten krzyż do końca życia. Jednocześnie chcę ostrzec inne kobiety, aby nie zabijały własnych dzieci przez dokonanie aborcji.
Tłumaczenie z j.ang. na j.pol: Marcin Rak
Źródło:https://www.silentnomoreawareness.org/testimonies/testimony.aspx?ID=4002
Komentarze (0)
Powiązane artykuły
Zabiłam i spłukałam w ubikacji moje nienarodzone dziecko
Po chwili usłyszałam głośny plusk wody. Spojrzałam na muszlę. To, co zobaczyłam obudziło we mnie poczucie winy i obrzydzenia. Na dnie muszli klozetowej była krew i zakrzepy. Oprócz tego zobaczyłam...
Przez łaskę i miłosierdzie
W tamtym momencie poczułam, że potrzebuję Jezusa. Prosiłam Go o pomoc i przebaczenie. Chciałam, aby mnie uleczył. Tamtego dnia znalazłam Jezusa Chrystusa.
Widok mojego martwego dziecka złamał mi serce
Pewnego razu zrobiłam sobie test ciążowy. Wynik był pozytywny – zaszłam w nieplanowaną ciążę. Kiedy mój chłopak dowiedział się o tym powiedział, że nie jest gotowy na ojcostwo. Zaczął...
Poznałam zło antykoncepcji awaryjnej
Chodziłam na randki z chłopakiem. Potem zakochaliśmy się w sobie. Niestety od samego początku naszego związku uprawialiśmy seks, który przejął kontrolę nad nami. Myślałam, że jestem...
Zobaczyłam moje martwe dziecko
Pewnego dnia zrobiłam sobie test ciążowy. Przez tydzień spóźniał mi się okres i miałam przeczucie, że coś jest nie tak. Wynik był pozytywny – zaszłam w nieplanowaną ciążę. Serce mi stanęło....