żywa Wiara

Świadectwa wiaryZOBACZ WSZYSTKIE

Światowy Dzień Chorego. Świadectwo Anny.

autor: Anna

użytkownik: admin z dnia: 2021-02-09

Moje spotkanie z Jezusem.
Wszechmocny wieczny Boże, który odpuszczasz wszystkie grzechy, ześlij z Niebios Dawcę Siedmiorakich Darów, darów Twego Ducha, aby to co napiszę było prawdą i miłością. 
Mam 63 lata. Mam na imię Anna. 40 lat temu zachorowałam na łuszczycę. Moją skórę pokryła sypiąca się łuska. Czasem skóra była zaczerwieniona, piekła, bolała, czasem swędziała. Było z nią wiele kłopotów. Oszpecała mnie, bałam się spojrzeń obcych ludzi. Smarowanie maściami niewiele pomagało i też stanowiło problem. Miałam rodzinę, dzieci, męża, którego bardzo kochałam, ciągle bałam się, że przestaną mnie akceptować. Byłam nerwowa i mimo pozornych radości, kipiały we mnie gorycz, żal i rozczarowanie. Czułam się wewnętrznie rozbita, niekochana, miałam okropne myśli. 
Zaczęłam szukać czegoś, czego nie potrafiłam nazwać. Chciałam być kochana. Chodziłam do kościoła, uczestniczyłam w rekolekcjach, modliłam się, ale byłam daleko od Boga. A Bóg ciągle mnie poszukiwał. Dzisiaj to wiem. Pewnie dlatego ktoś  ze znajomych nagle zaproponował mi: pojedziemy do klasztoru, tam będzie Msza Święta z uzdrowieniami.
Pojechałam. Z niechęcią. Uczestniczyłam we mszy, ale nie modliłam się jak inni. Patrzyłam co się dzieje, byłam zaskoczona, wszystko było dla mnie nowością. Nie znałam takiego Kościoła. Ktoś klaskał w dłonie, ktoś unosił ręce ku górze, ktoś kołysał się w rytm muzyki. Były modlitwy wstawiennicze i uzdrowienia. I znów ktoś, kogo znałam tyko z imienia, pociągnął mnie za rękę do niepozornego kapłana, Włocha. On jeszcze przed chwilą sprawował Najświętszą Eucharystię. Bez zastanowienia wtopiłam się w tłum i stanęłam w kolejce. Czekałam. O wszystkich moich dolegliwościach zupełnie zapomniałam. Zrobiła się ogromna pustka w głowie, w sercu i na duszy. Nie musiałam pamiętać. Pan wszystko wiedział i pozwolił mi stanąć przed kapłanem aby dotknąć mnie rękami tegoż duchownego. 
Kiedy stanęłam przed kapłanem, złożyłam ręce na krzyż by ukazać chore miejsca. Nie mówiłam nic, bo i tak nie rozumiał po polsku. Spojrzał na moją skórę na łokciach oczami Jezusa i nie pamiętam czy dotknął mnie czy tylko uniósł dłonie nad moją głową w modlitewnym geście. Potem położył je na mojej głowie. Uczynił znak krzyża na moim czole. Pokłoniłam się w dziękczynnym geście i odeszłam. 
Całe to zajście fascynowało mnie. Byłam jakby bliżej Boga. Odczułam dziwną Wszechmoc ogarniającą nas wszystkich i każdego z osobna. Bóg właśnie zaczął mnie przemieniać. Moja modlitwa stała się jakby inna. Z niedocenionej, powierzchownej,  byle wyklepać rano i wieczorem, byle szybciej, zaczęła być rozmową, najpierw skromną, a później płynącą z serca, pełną szacunku, pokory, głębokiej wiary. Zastanawiając się nad tym co się wydarzyło, zupełnie zapomniałam o mojej chorobie. W pewnym momencie przyszło olśnienie: dlaczego mnie nie boli skóra? Przecież każdego dnia myłam się i nie zwracałam na to uwagi. Po tygodniu zaczęłam oglądać swoją skórę. Była bez zmian chorobowych. Zostały tylko białe plamy po złuszczeniach. 
Serce tłukło się w mojej piersi, nie mogłam w to uwierzyć. Pan przyszedł do mnie  w tak cichy i tajemniczy sposób. Olśniona jakąś dziwną, tajemniczą łaską, pobiegłam przed obraz, uklękłam i pytałam Boga Wszechmocnego: czy to Ty, Panie, mnie tak mizerną, marną osobę dotknąłeś? Powiedz, Panie, kiedy to zrobiłeś? Czy naprawdę Ci na mnie zależy? Do dziś, czuję ten ogromny żar Miłości Bożej. Byłam wolna od choroby. Z wielką radością dotykałam mojej skóry. Zaczęłam opowiadać znajomym co się wydarzyło. 
Minął rok od mojego uzdrowienia. W tym czasie więcej się modliłam. Ogarnięta byłam również modlitwą moich przyjaciół z Odnowy w Duchu Świętym. Niespodzianie przyszły wątpliwości. Może ja mówię coś nie tak? Starzeję się, a w organizmie zachodzą zmiany. Ustaje praca pewnych hormonów… Wątpliwości nawarstwiały się. Razem z wątpliwościami znów pojawiła się łuszczyca, a w głowie myśli: za mało zaufałaś Bogu. Myśli te nachodziły mnie coraz częściej i natarczywiej. Jak fala powraca do brzegu, tak do  mnie powracało to czego nie chciałam.
Rozmyślając nad tym czułam, że Jezus oddala się ode mnie, a może to ja oddalałam się od Niego? Nie zaufałam do końca, stałam się chwiejną trzciną kołyszącą się na wietrze. Już nie śmiałam prosić Pana o powtórne dotknięcie mnie i uzdrowienie. Pogodziłam się z Jego wolą i z myślą, że tak musi być. Ofiarę tę złożyłam pod Jego krzyżem i prosiłam o cierpliwość abym mogła ulec Bożej woli. Niech tak będzie. 
Po raz drugi przyszedł do mnie Pan. Kiedy? Nie wiem. Uzdrowił mnie. Ktoś może powiedzieć, że ta choroba znika i ma nawroty. Przez 40 lat chorowania, nigdy nie było momentu żeby choroba znikła. Wierzę mocno, że to Pan jest w moim życiu obecny, że u Niego jest wszystko możliwe. 
Pragnę gorąco dziękować Bogu za wszystkie dary, którym nas wciąż obdarza. Amen.
Anna
 
 

Komentarze (0)

Portal zywawiara.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy i wypowiedzi zamieszczanych przez internautów. Osoby zamieszczające wypowiedzi naruszające prawo lub prawem chronione dobra osób trzecich mogą ponieść z tego tytułu odpowiedzialność karną lub cywilną.