Modlitwa rodziców ocaliła moje małżeństwo
W 1978 roku wyszłam za mąż. Jednak przez pierwszy rok małżeństwa skarżyłam się na Rona, mojego męża. Natomiast on tak odpowiadał na swoją obronę: „Jestem złym mężem ponieważ ty jesteś niedobrą żoną”. Gniew i uraza urosły do tego stopnia, że nasza miłość zaczęła gasnąć.
Wtedy poznałam Jake'a. Pracowaliśmy w tej samej firmie. Uważał, że jestem piękna, zabawna i bystra. Nie dostrzegał moich wad i mówił mi wiele komplementów. Spotykaliśmy się na przerwie obiadowej, a czasem wspólnie wypiliśmy kawę przy ciastku.
W czerwcu w 1980 roku tak powiedziałam mężowi: „Nasze małżeństwo rozpada się... Nie pasujemy do siebie... Potrzebuję nieco czasu, abym mogła sobie wszystko przemyśleć. Z tego powodu wyprowadzam się”. Nie powiedziałam mu o koledze z pracy. Ron błagał mnie: „Nie będę już na ciebie krzyczał... będę dobrym mężem. Zaczniemy razem chodzić do kościoła. Proszę, nie odchodź”. Jego prośby nie przekonały mnie i wyprowadziłam się do hotelu.
Razem z Jake'iem zaczęliśmy w sekrecie planować wspólne życie. Tutaj dodam, że był żonaty i miał dwójkę dzieci. Powiedział mi, że dla mnie zostawi żonę i dzieci.
Nic nie mówiłam rodzicom o kryzysie w moim małżeństwie. Moja mama była bardzo pobożną kobietą. Z tego powodu bałam się, że Bóg objawi jej całą prawdę.
Pewnego dnia przyjechałam do mieszkania, aby zabrać resztę moich rzeczy. Ron'a nie było w domu. W pewnym momencie zadzwonił telefon. To była moja mama.
- Córeczko, czy wszystko w porządku?
- Jasne mamo – skłamałam.
-Wydaje mi się, że coś jest nie tak. Ostatniej nocy obudziłam się i miałam wrażenie, że muszę pomodlić się za ciebie. Chcę żebyś teraz porozmawiała z tatą.
Mama podała słuchawkę tacie.
- Cześć tato.
- Cześć córeczko. Mama martwi się i o północy modli się za ciebie. Czy wszystko w porządku?
Zawahałam się. Wiedziałam, że za chwilę otworzę Puszkę Pandory. Z drugiej strony miałam świadomość, że kiedyś będę musiała powiedzieć im prawdę.
-Nie do końca. Moje małżeństwo przeżywa kryzys.
-Powiedz nam wszystko – odpowiedział ojciec.
Wzięłam głęboki oddech i powiedziałam:
-Wyprowadziłam się z domu i zamierzam złożyć pozew o rozwód.
Nastało długie milczenie. Nagle mama tak odpowiedziała:
-Córeczko, bardzo kochamy cię, ale nie akceptujemy rozwodu, do którego dążysz. Małżeństwo to święte przymierze. Czy Ron zdradził cię lub zbił cię?
-Nie.
-Więc nie masz nawet podstaw do rozwodu. Jeśli to zrobisz to Bóg nie będzie wspierał Cię.
Tutaj dodam, że przez wiele miesięcy nie pomyślałam o Bogu. W tamtym momencie spanikowałam, a słuchawka stała się tak gorąca i śliska, że nie mogłam jej utrzymać. Ostatecznie uznałam również swoją winę, kiedy to powiedziałam:
-Nie byłam dobrą żoną.
Tata łagodnie odpowiedział:
-Wszystko można naprawić. Uczciwie uznałaś swoją winę. Bóg może uleczyć twoje małżeństwo jeśli Go o to poprosisz.
Mama powiedziała:
-Myślę, że powinniśmy pomodlić się za małżeństwo naszej córki.
Następnie usłyszałam tą modlitwę, którą odmawiałam mój ojciec:
-Boże, Panie wszelkiego stworzenia, chwalimy i wysławiamy Twoje imię. Dziękujemy Ci za dar naszej córki. Weź ją na Swoje kochające ramiona i przyprowadź do siebie. Spraw, aby jej małżeństwo nie rozpadło się z powodu błędów, jakie popełniła. Bądź w centrum ich małżeństwa i życia. Niech dziś w nocy nastąpi punkt zwrotny, przez Chrystusa Pana naszego. Amen.
Jestem pewna, że rodzice czekali na rozmowę ze mną. Wiedziałam, że ich Amen oznaczało: „Niech tak się stanie”. Nie byłam pewna, czy chciałam ratować moje małżeństwo pomimo że rodzice modlili się o to. Nie chciałam zerwać z Jake'iem. Odpowiedziałam:
-Mamo, tato dziękuję wam... Zaczekam na Ron'a. Zadzwonię do was. Dobranoc.
Szybko odłożyłam słuchawkę.
Modlitwa rodziców uderzyła moje zatwardziałe serce. Zastanawiałam się, czy jest jakieś wyjście z tego chaosu, jaki sobie stworzyłam. Poszłam do pokoju gościnnego, położyłam się na kanapie, przycisnęłam poduszkę do serca i w sercu wołałam do Boga o pomoc. Unikałam Go przez wiele miesięcy. Poczucie winy, wstydu i grzechu stworzyło mur pomiędzy mną a Nim. Po rozmowie z rodzicami miałam wrażenie, że stopniowo ten mur rozpada się. „Boże pokaż mi swoją wolę wobec mnie” - tak wołałam do Boga. Wtedy przypomniałam sobie słowa, które Jezus powiedział do cudzołożnej kobiety: „Idź, ale od tej chwili już nie grzesz”. Wiedziałam, co musiałam zrobić. Oddałam moje serce Bogu i poddałam się Jego woli. Prosiłam go, aby dał mi siłę, abym zerwała moją znajomość z Jake'iem.
Potem Ron wrócił do domu. Powiedziałam mu całą prawdę i błagałam go o przebaczenie. Mąż wybaczył mi. Później zadzwoniliśmy do Jake'a. Rozmawiając z nim płakałam. Przeprosiłam go i wyjaśniłam mu, że nie mogę już więcej spotykać się z nim. Ron poprosił go, aby w przyszłości nie dzwonił, ani nie kontaktował się ze mną. Jake zgodził się. Życzyłam mu, aby pojednał się z żoną i uratował swoje małżeństwo przed rozpadem.
Walczyliśmy z mężem o uratowanie naszego małżeństwa przed rozpadem. Na początku efekty były niezadowalające, ale potem wszystko zmieniło się na lepsze. W ostatnim czasie razem z mężem obchodziliśmy 26 rocznicę ślubu. Nadal bardzo kochamy się. Jesteśmy dowodem na to, że każde małżeństwo można uratować przed rozpadem.
Nancy Anderson
Tłumaczenie z j.ang. na j.pol: Marcin Rak
Komentarze (0)
Powiązane artykuły
Wybaczyłam mężowi zdradę – świadectwo uratowania małżeństwa po zdradzie
Pewnego dnia jesienią 2006 roku moje życie rozpadło się jak przysłowiowy domek z kart. Od moich dwóch braci, którzy pracowali w tym samym dziale w firmie mojego wujka, dowiedziałam się, że mój mąż...