Byłem płatnym mordercą – część trzecia
W ciągu jednego tygodnia wykonywałem 5 lub 6 aborcji przy pomocy maszyny ssącej. Czasami miałem nocny dyżur. Wtedy przeprowadzałem dwie lub trzy aborcje przez wstrzykiwanie roztworu soli. Czasami odbierałem porody dzieci, które rodziły się żywe lub martwe. To było przerażające. Czułem w sobie dyskomfort i byłem rozdarty. Miałem wrażenie, że coś tu jest nie tak.
W tym samym czasie razem z moją żoną staraliśmy się o dziecko. Byliśmy małżeństwem od kilku lat. Jednak nie mogliśmy mieć dzieci. Natomiast ja zabijałem i wyrzucałem do kubła na śmieci 9 lub 10 dzieci w ciągu jednego tygodnia. Pewnego razu byliśmy w klinice leczenia niepłodności. Okazało się, że nie możemy mieć dzieci. Obydwoje cierpieliśmy na bezpłodność. Postanowiliśmy adoptować jakieś dziecko. Miałem marzenie, że przynajmniej jedna z tych kobiet, które przychodziły do mojej kliniki na zabieg aborcji, pozostawi swoje dziecko przy życiu, a ja potem będę mógł je adoptować. Tak się nie stało. Oprócz tego czułem się rozdarty z innych powodów.
Podczas mojej praktyki lekarskiej nie tylko przeprowadzałem aborcje. Oprócz tego zajmowałem się ludźmi, którzy chcieli mieć dzieci, ale mieli problemy z płodnością. Oczywistym jest to, że lekarz ginekolog przeprowadza badania ultrasonografem na porządku dziennym. Mogę iść o zakład, że większość lekarzy ginekologów posiada ultrasonograf w swoich prywatnych gabinetach. Podczas badań przy zastosowaniu tego urządzenia lekarz wie, że na ekranie widzi ludzkie istoty. Za każdym razem kiedy lekarz ginekolog bada kobietę w ciąży przy pomocy ultrasonografu ma świadomość, że na ekranie widzi nowego człowieka, którego serce bije. Pewnego dnia badałem kobietę w ciąży przy pomocy ultrasonografu. Pokazałem jej obraz na ekranie. Przedstawiał małe dziecko, które było w 14 tygodniu ciąży i ssało kciuk. Czasami przychodziły do nas kobiety, które krwawiły. Bały się, że poroniły. Często spotykałem osoby, które kochały swoje dzieci. Najwspanialszą wiadomością było zdanie, które mówiłem kiedy badałem ultrasonografem kobiety, które były w siódmym lub ósmym tygodniu ciąży: „Pani dziecko jest zdrowe”. Natomiast godzinę później udawałem się do sali zabiegowej, aby zabić nienarodzone dziecko. To wszystko sprawiało, że w środku byłem rozdarty.
Razem z żoną byliśmy w wielu ośrodkach adopcyjnych. Niestety wszystko było na próżno. W pewnym momencie wpadł mi do głowy taki pomysł. Otóż złożyliśmy ulotki do 45 gabinetów ginekologicznych w całym mieście. W nich zawarta była informacja, że chcieliśmy adoptować dziecko. W każdej klinice zostawiliśmy stos ulotek. Jednego dnia, cztery miesiące później, asystowałem podczas operacji. W pewnym momencie zadzwonił telefon. Ktoś poklepał mnie po ramieniu i powiedział mi, abym odebrał. Wiedziałem, że to była wiadomość, na którą czekałem z niecierpliwością. Trzy dni później adoptowaliśmy śliczną dziewczynkę, którą nazwaliśmy Heather. To było wielkie szczęście dla mnie i mojej żony.
Po ukończeniu praktyki lekarskiej przeniosłem się na Florydę. Pogoda była piękna, ale nie było to odpowiednie miejsce dla zamieszkania młodej pary z dzieckiem. Tam przeprowadziłem tylko dwie aborcje, ponieważ na obszarze, gdzie mieszkałem była starzejąca się populacja. Tym samym nie było tam dużego popytu na aborcje. Po roku wyprowadziliśmy się z powrotem do Albany.
Normalnie lekarze podczas stażu nie wykonują aborcji. Jednak mój kolega przeprowadzał aborcje przy zastosowaniu metody D&E kiedy odbywał praktykę lekarską. Powiedziałem mu, że chciałbym zobaczyć jedną aborcję przy zastosowaniu tej metody. Tak mi odpowiedział: „Dlaczego sam jej nie przeprowadzisz? Pokarzę ci, jak to się wykonuje. To jest zupełnie inna forma aborcji”. Cieszyłem się, że nie będzie już wstrzykiwania roztworu soli do łona kobiety. Zaletą aborcji przy zastosowaniu metody D&E jest to, że aborcjonista nie musi się martwić o to, że dziecko może urodzić się żywe. Jeśli ktoś nie wie, czym jest aborcja przy zastosowaniu metody D&E to niech sobie wyobrazi aborcjonistę, który wkłada kleszcze do narządów płciowych kobiety i przy użyciu siły rozrywa ciało nienarodzonego dziecka na kawałki. Następnie wrzuca wyrwane kawałki ciała do worka, który leży na stole. Polecam każdej osobie film Dr Nathanson'a „Zaćmienie Umysłu”. Po obejrzeniu tej produkcji każda osoba wie, czym jest aborcja przy zastosowaniu metody D&E.
Po raz pierwszy przeprowadziłem aborcję metodą D&E z moim kolegą na pewnej kobiecie. Mój kolega asystował przy zabiegu. Po trzech minutach przebiłem jej łono. W rezultacie kobieta doznała infekcji. To było moje pierwsze doświadczenie z aborcją przy zastosowaniu metody D&E.
Panuje powszechna opinia, że bezpłodność męża lub żony oznacza brak potomstwa. W moim przypadku było inaczej. Po jakimś czasie moja żona zaszła w ciążę i na świat przyszedł mój syn. Razem z żoną byliśmy bardzo szczęśliwi.
Tutaj chcę poruszyć ten temat: dlaczego aborcjoniści przestają przeprowadzać aborcje. Uważam, że ta kwestia różni się w zależności od osoby. Każdy aborcjonista jest poddawany różnego rodzaju presji. W moim przypadku działacze pro – life, którzy protestowali przeciwko aborcji przed kliniką i szpitalem mieli na mnie wpływ. Czułem w sobie dyskomfort kiedy patrzyłem na ludzi, którzy zarzucali mi, że zabijam dzieci. To prawda, że nie wypisywali mojego imienia i nazwiska na banerach i plakatach, które trzymali. Jednak rozdawali ulotki, które przedstawiały horror aborcji. Niedaleko znajdował się zbór protestancki. Wierni, którzy należeli do tej protestanckiej denominacji protestowali przeciwko przeprowadzaniu aborcji. Zawsze stali przed kliniką i szpitalem – nie ważne czy padał deszcz, śnieg, czy świeciło słońce. Ich działania doprowadziły do tego, że miejscowy szpital przestał przeprowadzać aborcje, a pielęgniarki nie chciały asystować przy wykonywaniu aborcji. To był wstrząs dla aborcjonistów. Bez pielęgniarki lekarz ginekolog nie jest w stanie przeprowadzić aborcji. Jednak nadal aborcje były przeprowadzane w miejscowej klinice aborcyjnej, w której pracowałem. Tak było przez kilkanaście lat.
Jednak przyczyna, która sprawiła, że przestałem wykonywać aborcje była inna. Żyło mi się dobrze aż do tego dnia – 23 czerwca 1984 roku. Wtedy pełniłem w domu dyżur przy telefonie. Po południu przyszło do mnie kilku przyjaciół z dziećmi, które bawiły się w ogrodzie. O 19.25 usłyszałem pisk opon samochodowych przed domem. Wybiegliśmy z domu. Moja córka Heather leżała na drodze. Pomimo pierwszej pomocy, którą natychmiast jej udzieliłem, moja córka umarła.
Tutaj dodam, że pewnego razu brałem udział w katolickiej konferencji pro – life w stanie Connecticut. Opowiedziałem moje świadectwo, ale pominąłem wypadek, który opisałem powyżej. Po konferencji pewien biskup katolicki przyszedł do mnie i spytał mnie dlaczego porzuciłem biznes aborcyjny. Otworzyłem się przed nim i opowiedziałem mu moje świadectwo. Ksiądz biskup zachęcił mnie, abym podzielił się im z innymi.
Jeśli ktoś straci własne dziecko to wszystko się zmienia. Nagle czyjeś życie nabiera wartości. Po śmierci mojej córki nie mogłem już myśleć nawet o zabijaniu dzieci nienarodzonych przy zastosowaniu metody D&E. Jednak przez kilka miesięcy przeprowadzałem aborcje w prywatnej klinice. Starałem się żyć normalnie pomimo utraty własnego dziecka.
Moja żona wiele razy mówiła mi, że chciałaby nagrać mnie na kasetę video jak przeprowadzam aborcję. Atmosfera stała się między nami bardzo napięta. Wiedząc, że następnego dnia miałem wyznaczony termin przeprowadzenia aborcji stawałem się bardzo opryskliwy. W klinice zapanowała nieznośna atmosfera. Kiedy ktoś przyszedł do mojego gabinetu i powiedział mi to zdanie: „Panie doktorze, jest kobieta, która chce, aby pan przeprowadził na niej aborcję. Czy mam wyznaczyć termin zabiegu na czwartek rano?” to zawsze byłem zdenerwowany. Po kilku miesiącach dotarło do mnie, że tym, co rozwija się w łonie kobiety w ciąży jest dziecko. Jednocześnie uświadomiłem sobie, że sam straciłem dziecko w wyniku wypadku, a teraz zabijam i rozrywam na kawałki czyjeś dziecko. Moja pewność siebie zniknęła. Uświadomiłem sobie, że byłem płatnym mordercą, który zabija ludzi i bierze za to pieniądze.
Z początku nie chciałem rzucić pracy w klinice aborcyjnej. Razem z żoną rozmawialiśmy na ten temat wiele razy. Ostatecznie uznaliśmy, że nie warto tam pracować. To prawda, że można nieźle zarobić zabijając dzieci nienarodzone. Jednak za żadne skarby świata nie zmieniłbym zdania. Rzuciłem pracę w klinice aborcyjnej i skończyłem z zabijaniem dzieci nienarodzonych. Od tamtej pory zacząłem lepiej spać.
Nie każdy aborcjonista traci swoje dziecko lub spotyka go coś, co negatywnie odbija się na jego życiu. W rezultacie porzuca pracę w klinice aborcyjnej. Aborcjonista zabija dzieci nienarodzone tylko dla pieniędzy. Nigdy nie czułem się spełniony w tym, czym się zajmowałem. Niektórzy zwolennicy aborcji twierdzą, że aborcjonista pomaga kobietom. Jeśli chodzi o mnie to nigdy nie myślałem sobie, że pomagam kobietom przez zabijanie dzieci nienarodzonych. Z tego powodu byłem piętnowany przez działaczy pro – life i jednocześnie czułem w sobie dyskomfort.
Należę do organizacji pro – life pod nazwą Citizens Concerned for Human Life, która istnieje od trzech lat. Zajmujemy się bojkotowaniem miejscowych lekarzy ginekologów, którzy zajmują się przeprowadzaniem aborcji. Jak wygląda to bojkotowanie? Sporządzamy listę lekarzy ginekologów i prosimy kilka kobiet, aby do nich zadzwoniły i tak im powiedziały: „Dzień dobry. Mówi Betsy Rose. Od dwóch miesięcy nie mam okresu. Myślę o aborcji. Czy pan/pani doktor przeprowadza aborcje?”. Wykonujemy przynajmniej dwa lub trzy telefony do różnych osób, aby mieć pewność, że to właśnie ten lekarz zajmuje się przeprowadzaniem aborcji. Oczywiście wiele osób denerwuje się, kiedy bojkot ma miejsce. Jednak takie działania przynoszą korzyści. Niektóre kobiety, które miały zaufanie do swoich lekarzy ginekologów, a potem dowiedziały się, że te osoby zajmują się zabijaniem dzieci nienarodzonych, tak im oświadczają: „Jest pan/pani wspaniałym lekarzem. Znamy się dobrze, ale nie będę już do pani/pana umawiać się na wizyty, ponieważ pan/pani zajmuje się zabijaniem dzieci nienarodzonych”. Lekarze ginekolodzy nie zajmują się tylko przeprowadzaniem aborcji. Jeśli taki lekarz widzi, że przez zabijanie dzieci nienarodzonych traci pacjentki to tym samym istnieje możliwość, że porzuci tą praktykę.
Chcę pokreślić efektywną manipulację opinii publicznej. Otóż wiele osób nie wie, co takiego jest zabijane podczas aborcji. Słyszałem z ust wielu osób, że podczas aborcji usuwa się: „zlepek komórek”. To określenie doprowadza mnie do szału. Co ciekawe pewien znany mikrobiolog, który obronił doktorat z tej dziedziny i jest dyrektorem instytutu badawczego firmy farmaceutycznej, twierdzi, że to nie jest dziecko tylko zlepek komórek. Pewnego razu rozmawialiśmy o aborcji. Oto jego wypowiedź w kwestii zabijania dzieci nienarodzonych: „O co tyle krzyku? To tylko zlepek komórek”. Kiedy to usłyszałem szczęka mi opadła ze zdumienia.
Amerykanie to ludzie obdarzeni wielkim sercem. Kiedy Jessica, dziewczynka pochodząca z Midland w stanie Teksas wpadła do studni cały kraj oszalał na jej punkcie. Za każdym razem kiedy włączyłem telewizor mogłem zobaczyć kolejne wiadomości odnośnie jej zdrowia. Tak było przez wiele dni. Każda osoba okazywała jej współczucie. Zastanawiam się dlaczego te same osoby nie okazują współczucia dla 750 tysięcy małych dzieci, które giną w wyniku aborcji co roku? Wydaje mi się, że nie wiedzą co jest zabijane podczas aborcji.
Pewnego razu zrobiłem w moim kościele prezentację multimedialną. Pokazałem dziecko w łonie matki, które było w 24 tygodniu ciąży. Co ciekawe nikt w kościele nie miał pojęcia, że to było dziecko. Wytłumaczyłem wszystkim wiernym, że to jest dziecko – nowy człowiek. Po prezentacji pewien nauczyciel, który jest zwolennikiem aborcji, tak mi powiedział: „Jestem zwolennikiem aborcji, ale pana prezentacja miała na mnie duży wpływ”. Inne osoby, które przed prezentacją były zwolennikami zabijania dzieci nienarodzonych zmieniły się. Można pozytywnie wpłynąć na ludzi jeśli dowiedzą się od nas, że w łonie matki rozwija się nowy człowiek, a nie zlepek komórek. Pragnę, aby wszyscy poznali tą prawdę.
Jest jeszcze jedna kwestia, która zasługuje na uwagę: zgoda rodzica lub prawnego opiekuna na aborcję. Kiedy byłem aborcjonistą to nigdy nie mogłem przeprowadzić aborcji na dziewczynie, która była nieletnia i nie miała pisemnej zgody rodziców lub opiekunów. Ta sama zasada obowiązywała nas w przypadku przeprowadzania operacji. Wiele dziewczyn, które miały 15 lub 16 lat nie mogło mieć przeprowadzonej aborcji bez zgody rodziców. Niektóre z nich kłamały, ale prawda wyszła na jaw. Jednak w stanie Nowy Jork dziewczyna, która ma 14 lub 15 lat może spokojnie pójść do kliniki aborcyjnej. Tam aborcjoniści mogą przeprowadzić na niej aborcję bez zgody rodziców. Co ciekawe, żaden lekarz nie może tej samej dziewczynie przeprowadzić operacji wycięcia migdałów bez zgody rodziców. Jednak w tym stanie można przeprowadzać aborcję na dziecku bez względu na wiek. Teraz toczy się ogromna dyskusja na ten temat w stanie Nowy Jork. Oczywiście są zwolennicy aborcji lub praw kobiet, którzy mają dzieci. Jednocześnie te same osoby nie wyobrażają sobie, aby jakiś lekarz przeprowadzał zabieg na ich dzieciach bez ich zgody.
Jeśli chodzi o mnie to żałuję, że przeprowadzałem aborcje. Teraz widzę jak zabijanie dzieci nienarodzonych wpływa na każdą osobę, która bierze w nim udział: aborcjonistów, zwolenników aborcji, a także rodziców, którzy stracili swoje w wyniku aborcji.
Dr Anthony Levatino
Tłumaczenie z j.ang. na j.pol: Marcin Rak
Źródło:http://www.silentnomoreawareness.org/testimonies/testimony.aspx?ID=3293, http://www.silentnomoreawareness.org/testimonies/testimony.aspx?ID=1127
Komentarze (0)
Powiązane artykuły
Byłem płatnym mordercą – część druga
Raz w tygodniu, a czasami dwa razy, wykonywałem cztery, pięć lub sześć aborcji przy zastosowaniu maszyny ssącej. Po zakończeniu aborcji lekarz musi otworzyć pojemnik z maszyny ssącej i poskładać do...
Byłem płatnym mordercą – część pierwsza
W 1976 roku, po ukończeniu medycyny, rozpocząłem staż w szpitalu. Cztery lata później założyłem prywatną klinikę ginekologiczną. Przez rok pracowałem w stanie Floryda, a potem przeprowadziłem się...