Pamiętnik księdza Francis Tan Tiande – część pierwsza
Wybór życia
W przeszłości Bóg dokonał cudownych dzieł we mnie i przeze mnie – cudów, których nie da się wytłumaczyć. Wygląda na to, że jestem jedyną osobą, która wie o tym do dzisiaj. Teraz mogę świadczyć o dobroci Boga, gdyż otrzymałem od Niego tak wiele łask. Chcę, aby każdy wychwalał Boga ze mną mówiąc: „Moja dusza powiększa chwałę Boga...”
W 1941 roku wróciłem do diecezji Canton po ukończeniu nauki w regionalnym seminarium duchownym w południowych Chinach. Święcenia kapłańskie przyjąłem z rąk księdza biskupa Antoine Fourquet. To był najświętszy, niezwykły i ważny dar, jaki kiedykolwiek otrzymałem od Boga. Stwórca wybrał mnie, abym nauczał Jego prawdę i prowadził wiele dusz do zbawienia. Wtedy Chiny znajdowały się pod okupacją Japonii. W tym miejscu nie ma potrzeby, abym mówił o ich brutalności i cierpieniach, jakich doświadczyli moi rodacy podczas tej okupacji. Wszyscy o tym wiedzą. Jednak dziwną rzeczą jest to, że mogłem bez przeszkód podróżować przez obszary objęte okupacją japońską i tym samym pocieszać moich cierpiących braci i siostry w wierze. Udzielałem sakrament chrztu i modliłem się przy konających. Mimo to żołnierze japońscy nigdy mi nie przeszkadzali, ani nie znęcali się nade mną. Całkowicie zaufałem Panu. Pomimo faktu, że musiałem podróżować, aby głosić ewangelię to nigdy nie cierpiałem z tego powodu. Wręcz przeciwnie, doświadczyłem wielkiego pokoju i wewnętrznej radości.
Kiedy okupacja Japończyków zakończyła się i nastał pokój jeden z moich kolegów z seminarium, ksiądz Huang Zhongwen, który prowadził działalność misyjną na wyspie Hainan, zaprosił mnie do siebie, abym mu pomagał w ewangelizacji tego obszaru. Przyjąłem zaproszenie mimo że ta wyspa nie pociągała mnie szczególnie. Myślałem, że udając się tam będę służył mojemu Panu i przyprowadzę do zbawienia wiele osób. Przygotowałem się do przybycia do tej jałowej wyspy w celu głoszenia ewangelii jej mieszkańcom.
Przybyłem na tę wyspę w 1947 roku. Natychmiast rozpocząłem działalność misyjną podróżując z północy na południe (od obszaru Haikou do Yulingang) i z zachodu na wschód (z obszaru Lingao do Wenchang). Ostatecznie udałem się do obszaru górskiego zamieszkałego przez ludność z plemienia Limiao. Na początku zbudowałem sobie słomianą chatkę, w której odprawiałem msze święte i organizowałem spotkania modlitewne. Potem ten skromny budynek służył mi za mieszkanie. Żyłem w tej chatce w górach Hainan przez trzy lata. Powietrze było niezdrowe, a komary były nieznośnie do tego stopnia, że zaraziłem się malarią. Okoliczni mieszkańcy namówili mnie, abym wrócił do miasta i poddał się leczeniu. Posłuchałem ich.
Z Canton udałem się do Hong Kong'u. Pamiętam, że wysłano mnie natychmiast do szpitala im. Najświętszej Krwi Chrystusa znajdującego się na ulicy Castle Peak Road w dzielnicy Shamshuipo. Kiedy tam wracałem do zdrowia poznałem ojca Orazio De Angelis, misjonarza ze zgromadzenia PIME, który pełnił posługę duszpasterską w parafii p.w. Różańca Świętego. On poprosił mnie, abym w każdą niedzielę odprawił mszę świętą i wygłosił kazanie w jego kościele. Ojciec De Angelis sam opiekował się parafią, ponieważ ksiądz Zhou Ruoyu, wikariusz w tej parafii, udał się do Rzymu, aby kontynuować studia teologiczne. Zastępowałem księdza Ruoyu podczas jego nieobecności. Dzięki troskliwej opiece wielu pielęgniarek i przyjaciół stopniowo zacząłem wracać do zdrowia. Minął spokojnie cały rok mojej rekonwalescencji.
Kiedy przygotowywałem się do powrotu do Canton ojciec De Angelis robił wszystko, co było możliwe w jego mocy, abym został i pomagał mu w sprawowaniu posługi duszpasterskiej. „Do tej parafii należy wielu katolików chińskiego pochodzenia. Oni potrzebują twojej opieki duszpasterskiej. Dlaczego chcesz odejść? Praca misyjna jest taka sama na całym świecie. Dlaczego musisz wracać? Pakujesz się w kłopoty”. Rozumiałem dobre intencje księdza De Angelis'a i jego zaniepokojenie dotyczące mojej osoby. Jednak znalazłem wytłumaczenie, ponieważ byłem psychicznie gotowy do powrotu do Canton.
Persona non Grata
W 1951 roku wróciłem do Canton. Kochałem moją parafię, a w tym czasie moja trzoda przechodziła przez trudny okres. Czułem się blisko zjednoczony z moimi parafianami do tego stopnia, że chciałem dzielić z nimi cierpienia, a nawet byłem gotów umrzeć za nich.
Kiedy wróciłem do mojej parafii katedralnej ShiShi w Canton zacząłem ponownie przygotowywać się do odnowienia moich zdolności sportowych. Tutaj dodam, że podczas ostatnich siedmiu lat nauki w seminarium byłem trzykrotnym mistrzem w corocznych zawodach w lekkiej atletyce i w pływaniu. Biegałem do okolicznych parafii, w których brakowało księży. Tam głosiłem Słowo Boże i rozmawiałem z tymi, którzy byli wrogo nastawieni do religii. Utworzyłem mocne więzy z katolikami i tymi osobami, które nie należały do Kościoła Katolickiego. W maju 1953 roku w miesiącu poświęconym Matce Bożej zorganizowałem pielgrzymkę do sanktuarium maryjnego w Sheshan niedaleko Szanghaju. Nigdy wcześniej nie było żadnej pielgrzymki w mojej parafii do tego sanktuarium. Z powodu mojej posługi duszpasterskiej i działalności ewangelizacyjnej stałem się persona non grata w oczach władz.
5 sierpnia tego samego roku gazety Guangzhou Daily i Nanfang Daily opublikowały moje „przestępstwa”. Nigdy nie przyszło mi do głowy, że słowa, jakie wypowiedział do mnie ojciec De Angelis podczas mojego wyjazdu z Hong Kongu spełnią się tak szybko.
Kiedy katolicy w Canton przeczytali wiadomości w wyżej wymienionych gazetach zebrali się w katedrze Shishi, aby dowiedzieć się, co się stało i czy mnie aresztowano. Wtedy zrozumiałem, że to może być ostatni raz, kiedy ich zobaczę. Szybko zaproponowałem, abyśmy spędzili ten czas radośnie i uczestniczyli w „pożegnalnej” mszy świętej. W homilii tak powiedziałem moim parafianom: „Jeśli najgorsze ma nadejść i jeśli kiedyś powrócę do Shishi to spotkamy się ponownie. W przeciwnym wypadku spotkamy się wszyscy razem w Niebie”.
Najgorliwsi katolicy byli przy mnie cały czas i nie chcieli nawet odejść. O godzinie 22.00 zmusiłem ich, aby poszli do domu mówiąc: „Potrzebuję nieco czasu, abym się spakował i przygotował, zanim pójdę do więzienia”. Posłuchali mnie i poszli. Następnie poszedłem do kwatery księdza biskupa Dominic'a Deng Yiming i współbraci w kapłaństwie, aby pożegnać się z nimi. Kiedy wróciłem do swojego pokoju byłem tak zmęczony, że z trudem mogłem się ruszyć. Kiedy położyłem się na łóżku, aby usnąć usłyszałem gwałtowne pukanie do drzwi frontowych na plebanię. Wiedziałem, że nadeszła moja godzina. Poszedłem otworzyć drzwi. Na zewnątrz stało kilku policjantów. Pokazali mi nakaz aresztowania i spytali mnie: „Nazywasz się Tan Tiande?” „Tak” - odpowiedziałem im. Wyszedłem z plebani z nimi. Na zewnątrz było ciemno i poczułem chłód nocnego powietrza.
Nie było żadnego śledztwa sądowego, aby najpierw ustalić przestępstwo a potem mnie aresztować. Najpierw władze opublikowały moje „przestępstwa” w gazecie, dając mi nieco czasu, abym przygotował się pod względem psychicznym, a potem mnie aresztowano. Wyglądało to tak, jakby starali się być uprzejmi wobec mnie.
Idąc z policjantami nie czułem w sobie żadnego strachu. Wręcz przeciwnie czułem się zaszczycony. Kiedy przyjąłem sakrament bierzmowania obiecałem sobie, że będę odważnym żołnierzem Jezusa Chrystusa do końca swojego życia. Nie zawaham się cierpieć, nawet poświęcić się całkowicie dla Niego. Kiedy zostałem księdzem po raz kolejny ofiarowałem moje życie Jezusowi Chrystusowi. „Żyć dla Niego i umrzeć dla Niego” - to zdanie stało się moim mottem życiowym. Obiecałem sobie, że nigdy nie złamię słowa danego Bogu. Tamtego dnia otrzymałem szczególną łaskę od Boga – bycia świadkiem Ewangelii. To było dla mnie radosne wydarzenie. Duch Święty napełniał mnie swoją łaską dając mi odwagę i mądrość. Moi bracia i siostry w wierze w Chinach i zagranicą modlili się za mnie do Boga, wyrażając swoje zaniepokojenie i solidarność ze mną. To była konkretna duchowa pomoc. To była moja wielka siła, która podtrzymywała mnie podczas tych wszystkich lat więzienia. Obecnie minęło ponad 30 lat od tamtych wydarzeń. Teraz mam możliwość opisać je i wychwalać Boga.
ks. Francis Tan Tiande
Ciąg dalszy nastąpi
Tłumaczenie z j.ang. na j.pol: Marcin Rak
Źródło: The Red Book of Chinese Martyrs. Ignacius Press. San Francisco. s.41-85.
Komentarze (0)
Powiązane artykuły
Pamiętnik księdza Francis Tan Tiande – część czwarta
Dla kogoś kto nie wierzy w Boga dzień w więzieniu jest jak cały rok. Natomiast ja miałem wiarę i tym samym byłem w stanie uświadomić sobie, że nasz dom jest tam, gdzie jest nasze serce. Miałem...
Pamiętnik księdza Francis Tan Tiande – część druga
Moją zbrodnią było nauczanie religii podczas odbywania kary więzienia. To było najcięższe przestępstwo, za które więzień może być oskarżony. Taka osoba brała udział w spotkaniu publicznym, którego...
Pamiętnik księdza Francis Tan Tiande – część trzecia
W tym czasie wiedziałem doskonale, że nie popełniłem żadnego przestępstwa i tym samym moje „dobrowolne” przyjęcie wyroku nie miało nic wspólnego z kwestionowaniem mojej niewinności....
Pamiętnik księdza Francis Tan Tiande – część piąta
Przykład i duchowa formacja, które otrzymałem od mojej matki, były tak silne, że zachowałem moją wiarę pomimo tych okrutnych tortur i wszystkich decydujących okoliczności w moim późniejszym życiu.