żywa Wiara

Świadectwa wiaryZOBACZ WSZYSTKIE

Znalazłam Kościół, w którym chcę wytrwać do końca życia – część druga

autor: Kathy McDonald

użytkownik: MRak z dnia: 2018-10-30

W tym czasie poszukiwania Boga miałam kilka okazji spotkać paru „prawdziwych katolików”. Do tej pory nie przyszło mi to do głowy, że katolicy byli „prawdziwymi chrześcijanami”. Myślałam, że oni tylko szli do kościoła „z przymusu” i nie mieli wiary, która gwarantowała zbawienie. Wtedy właśnie poznałam kilku katolików, którzy podważyli moje pojmowanie katolicyzmu. Była wśród nich kobieta, którą znałam od dziecka, z naszego Kościoła Luterańskiego. Nawróciła się na Katolicyzm. Powiedziała mi o swoim nabożeństwie do Najświętszej Maryi Panny. Tu muszę powiedzieć, że nie byłam na to przygotowana. To było pierwsze świadectwo, które usłyszałam od kogoś, kto nawrócił się na Katolicyzm z własnej woli, a nie dla małżeństwa.

Kolejnym przykładem był kolega, katolik, z którym chodziłam na randki przez jakiś czas. To on zabrał mnie na pierwszą mszę świętą w moim życiu. Coś mnie dotknęło podczas tej Eucharystii. Nie wiedziałam co to było. Od tamtej pory chciałam ponownie pójść na mszę świętą i jeszcze raz, i jeszcze raz. Nawet uczęszczałam na kilka katechez prowadzonych przez kapłana, który dał mi pierwszą książkę na temat wiary katolickiej: „Believing in Jesus”. Zafascynowała mnie lektura tej książki, gdyż było w niej tak dużo rzeczy, w które wierzyłam. Jednocześnie książka poruszała kwestie, o których wtedy nawet nie śmiałam pomyśleć, więc odłożyłam ją na bok. Teraz widzę, jak Duch Święty prostował Ścieżkę mojego nawrócenia poprzez spotkania z wiernymi katolikami.

Pierwsze światło

Nadal należałam do Luterańskiego Kościoła, byłam mężatką i miałam dzieci. Byłam wystarczająco zadowolona z przynależności do Kościoła Luterańskiego. Uważałam, że był „ortodoksyjnym” zakończeniem luterańskiej gałęzi i posiadał solidną liturgię. Sprawy związane z rodziną zajęły całą moją uwagę do tego stopnia, że zmalało moje płonące pragnienie pogłębienia Bożych spraw.

Właśnie wtedy, krótko po narodzinach naszego trzeciego syna, przeprowadziliśmy się do miasta. Od samego początku, mąż i ja, czuliśmy się bardzo niekomfortowo uczęszczając na nabożeństwa do miejscowego zboru Luterańskiego Kościoła Synodu Missouri. Nabożeństwa w stylu baptystycznym i głoszone kazania zdecydowanie różniły się od konserwatywnego Luteranizmu, jaki znaliśmy. Aczkolwiek nie braliśmy pod uwagę zmiany tego Kościoła na inny. Jednakże nasze doświadczenie podczas tamtej „Niedzieli Reformacji” nie tylko odrzuciło nas od tego Kościoła, ale w ostateczności doprowadziło nas na łono Kościoła Katolickiego. O tej podróży powiem później, a teraz chciałabym skupić się na kilku trudnych kwestiach teologicznych, które musiałam pokonać zanim mogłam stać się członkiem Kościoła Rzymskokatolickiego.

Luter i jego doktryny

Książka katolicka, którą Joe wypożyczył w bibliotece zajmowała się podstawami Luteranizmu. Uznanie, że doktryna Sola Fide („Sama Wiara”) upada oznaczało, że teologia Marcina Lutra była całkowicie fałszywa. To, czego się nauczyłam i czego się trzymałam było poznaniem tego, co Pismo Święte mówi o wierze i uczynkach. Jednocześnie cała koncepcja luterańska rozpadała się. Ślepo przyjmowałam, czego w dzieciństwie mnie uczono i uczyłam się na pamięć „dowodowych tekstów” luterańskiej doktryny. Nigdy nie kwestionowałam, czy one potwierdzały czy nie potwierdzały prawdy nauczania Kościoła Luterańskiego.

Czasami miałam wrażenie, że było wiele niezgodności pomiędzy Pismem Świętym i doktrynami luterańskimi. Na przykład doktryna Sola Scriptura („Sama Biblia”) wchodzi w konflikt z fragmentami Nowego Testamentu. Tu muszę powiedzieć, sama miałam kłopot w pogodzeniu doktryny „Sama Wiara” z fragmentami z Listu św. Jakuba Apostoła, które dotyczyły tego jak ważne są uczynki. Jednakże nas uczono, że Marcin Luter określił List Św. Jakuba Apostoła mianem: „Słomianego Listu” i nie przywiązywał do niego szczególnej uwagi. Jednocześnie tutaj pojawiła się kolejna niezgodność: za kogo uważał się Marcin Luter twierdząc co powinno, a czego nie powinno być w Piśmie Świętym? Byłam pewna, że ta myśl była bliska bluźnierstwu, więc ją odrzuciłam.

Nigdy nas nie uczono żadnej historii dotyczącej okresu pomiędzy czasami apostolskimi a czasami przed wystąpieniem Marcina Lutra. Po raz pierwszy usłyszałam o „Ojcach Kościoła” podczas zajęć z Greki w collegu. Kiedy przetłumaczyłam dzieła św. Ireneusza z języka greckiego, to zadziwiła mnie prawda, którą on napisał. Zastanawiałam się dlaczego wcześniej nikt nigdy o nim nie wspominał. Żaden z moich kursów teologicznych w college również nigdy nie wspominał o „Ojcach Kościoła”. Nigdy nie dawano nam do poczytania żadnych duchowych dzieł, z wyjątkiem tego, co napisał sam Marcin Luter. W collegu zaczęłam czytać niektóre większe dzieła Lutra. Byłam zakłopotana jego antysemityzmem i nienawiścią wobec Ojca Świętego i Kościoła Katolickiego. Jednakże wyjaśniono mi to tymi słowy: „W taki sposób ludzie pisali i mówili w tamtym czasie” i „Luter był Niemcem”, a wtedy wychowanie w niemieckiej rodzinie miało dla mnie sens.

Wtedy, po tym „Dniu Reformacji” trafiła do mnie książka, która zakwestionowała najbardziej fundamentalną ze wszystkich doktryn Marcina Lutra. Kilka razy nie mogłam czytać tej książki bojąc się tego, co czytam. W tamtym czasie wszystko podsumowałam następująco: „Jeśli to jest prawda, to wszystko w co wierzyłam w ciągu całego mojego życia, jako wyznawca luteranizmu, jest pod znakiem zapytania. Jeśli to jest prawda to w co jeszcze błędnie wierzyłam?” Przeczytałam tę kontrowersyjną książkę od deski do deski i byłam przerażona. Wtedy też rozpoczęła się największa przygoda poznawania mojego życia.

Zalogowałam się na katolickim forum internetowym, które stało się największą pomocą w zrozumieniu doktryny katolickiej w kontekście rozumienia luterańskiego. Podczas tych pierwszych dni poznawania Katolicyzmu myślałam, że my, zarówno katolicy jak i luteranie, wierzyliśmy w to samo, ale z pewnymi różnicami. Oboje wierzyliśmy w usprawiedliwienie naszej wiary, ale podkreślaliśmy różne jej aspekty. Największym szokiem było dla mnie poznanie, że Kościół Katolicki nie naucza, w przeciwieństwie do luteran, że człowiek jest całkowicie skażony przez Grzech Pierworodny do tego stopnia, że nie może współpracować z Bogiem w żaden sposób, że Bóg zakrywa nasze grzechy lub kiedy Bóg na nas patrzy, to nie widzi nas tylko samego Jezusa Chrystusa.

Byłam także wstrząśnięta czymś, co zajęło mi lata, żeby pojąć i czego, obawiam się, że nadal nie pojmuję, mianowicie: katolicką doktryną usprawiedliwiania dobra. To tylko pojedynczy aspekt, który zawiera doktryny grzechu (pierworodnego, lekkiego i ciężkiego), łaski (obecnej i uświęcającej), sakramentów (wszystkich siedmiu), ale jest tak rozległy, że nie można go w pełni objąć. Tym, co mnie uderzyło, było całkowicie nowe, jasne myślenie. Teraz musiałabym wyrzucić z siebie całą naukę luterańską i nauczyć się katolickiej wiary po swojemu, a nie w porównaniu lub w relacji do wszystkiego, co znałam wyznając Luteranizm.

Zaczęłam dostrzegać Katolicyzm nie jako zbiór doktryn, tak jak to rozumiałam w wierze luterańskiej, ale bardziej jako tkaninę, gdzie każda nić prawdy jest związana ze wszystkimi. Wyrwij jedną z nich, a wszystko się rozpruje. Połącz je wszystkie i masz wspaniały obraz. Zaczęłam się zastanawiać czy nie muszę zacząć tłumaczyć moje rozumienie Luteranizmu na Katolicki język. Wkrótce okazało się, że szukałam pokrewieństw, które w ogóle nie istniały. Wyglądało to tak, jakbym uczyła się języka hebrajskiego zamiast greckiego.

Gdybym przyznała, że Kościół Katolicki ma rację w usprawiedliwieniu, a to mogłoby być potwierdzeniem spójności wszystkich doktryn, wierzyłam, że będę gotowa, aby zostać katoliczką. Fiasko chrześcijańskiej niezgodności głęboko mnie niepokoiło. Najlepszym wyjściem w tej sytuacji byłoby przyłączenie się do Kościoła Chrystusa, który On sam założył. Ale przejście z Kościoła, w którym przebywałam do Kościoła Chrystusa nie było dla mnie tak oczywiste.

Więcej światła na ścieżce

Następną książkę, którą mój mąż przyniósł do domu z biblioteki w college była: „Rome Sweet Home”, autorstwa Scott’a i Kimberly Hahn. Nie mogłam uwierzyć w to, co czytałam. Było to świadectwo autentycznych, pobożnych i wykształconych protestantów, którzy postanowili przejść na Katolicyzm. Autorzy pisali o wielu powszechnych nieścisłościach w wierze protestanckiej w stosunku do Kościoła Katolickiego w taki sposób, że wszystko miało dla mnie sens. Zaczęłam mieć przeczucie, że znalazłam się na drodze do nawrócenia.

W tym miejscu muszę powiedzieć, że nie mogłam porozmawiać z jakąkolwiek osobą, która nie była katolikiem, włączając w to całą moją rodzinę i przyjaciół, o moich katolickich rozmyślaniach, gdyż nie mogłam jeszcze ich wyjaśnić. Nie miałam żadnych słów obrony lub kontekstu dla czegokolwiek. Nie wiedziałam jak odpowiedziałabym na ich sprzeciw, ale jednocześnie wiedziałam w moim sercu, że zbliżyłam się do Prawdy. To co mogłam wtedy powiedzieć to zacytować słowa, które powiedziałam pastorowi luterańskiemu, zanim przyłączyłam się do jego Kościoła. Duchowny protestancki zapytał mnie wtedy: „Czego szukasz w Kościele?” Opowiedziałam: „Szukam Kościoła, który pomoże mi żyć jak chrześcijanka i umrzeć jak chrześcijanka”. Natomiast mojej przerażonej protestanckiej rodzinie i przyjaciołom, kiedy dowiedzieli się, że mam zamiar przyjąć chrzest w wierze Kościoła Katolickiego, powiedziałam: „Odnalazłam Kościół, który szukałam”.

Czytałam książki i zadawałam pytania przez internet kolegom i koleżankom, którzy byli katolikami. Przeczytałam wiele świadectw osób nawróconych na katolicyzm i skontaktowałam się z Coming Home Network International przez katolickie forum. Zostałam skierowana do kobiety, która w przeszłości była pastorem luterańskim. Teraz jestem dozgonnie wdzięczna Coming Home Network i tej kobiecie za pomoc na drodze do Kościoła Katolickiego.

Mój mąż nie podzielał mojego entuzjazmu dla Kościoła Rzymskokatolickiego. Musiałam to cierpliwie znosić, ponieważ byliśmy małżeństwem. Bóg miał swoje plany dla nas. Nasz Stwórca wzywa nas i pracuje z nami według naszej natury. Tylko Bóg zna czas i sposób, kiedy najlepiej nas wezwać. To był czas, który stawiał wysokie wymagania dla naszego małżeństwa. Teraz wiem, że te trudności były częścią planu Boga, który miał nas przygotować do stania się członkami Kościoła Katolickiego.

Kathy McDonald

Ciąg dalszy nastąpi

Tłumaczenie z j.ang. na j.pol.: Marcin Rak

Źródło:https://chnetwork.org/story/more-than-enough-conversion-story-of-kathy-mcdonald/

zobacz powiązane artykuły

Komentarze (0)

Portal zywawiara.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy i wypowiedzi zamieszczanych przez internautów. Osoby zamieszczające wypowiedzi naruszające prawo lub prawem chronione dobra osób trzecich mogą ponieść z tego tytułu odpowiedzialność karną lub cywilną.

Powiązane artykuły

Moja droga do Kościoła Katolickiego

Moja droga do Kościoła Katolickiego

autor: Joanna Wahlund

Pewnego dnia, według mnie był to początek stycznia 2003 roku, Collin zaskoczył mnie, kiedy oświadczył, że wiele myślał, robił dużo badań, wiele się modlił i poczuł, że Bóg chce, aby nawrócił się na...

dodano: 2016-01-29 KlaW
Komentarzy (1)
Odnalazłem Kościół za którym tęskniłem

Odnalazłem Kościół za którym tęskniłem

autor: Klemens Morgenstern

Na rok przed moim nawróceniem w czasie poznawania Kościoła Katolickiego moja wiara ożywiła się ponownie. Wcześniej byłem bierny i przygnębiony, a będąc katolikiem odkryłem piękno swojej wiary....

dodano: 2015-11-21 KlaW
Komentarzy (0)