Moja wiara
Moja wiara. Zastanawiałam się nieraz czym tak naprawdę jest wiara. Sam fakt wiedzy,
że Bóg istnieje raczej nie wystarczy. Wiem, że Bóg może uczynić wszystko,
wiem, że Bóg nie kłamie, wiem, że Bóg obiecał mi życie w wolności, w obfitości.
Czy to wystarczy, żeby skorzystać z tych obietnic?
W liscie do Hebrajczyków jest napisane
Aby zrozumieć te słowa musiałam je czytać wielokrotnie. I jak zwykle,
za każdym razem odkrywam coś nowego w tych słowach.
Wiara jest gwarancją - a więc Bóg daje mi poręczenie, że to co obiecał,
a czego nie umiem na razie zrozumieć i zobaczyć, stanie się.
Najświętszy Sakrament. Co widzę? Monstrancję z opłatkiem.
A w co wierzę? Że to Bóg, którego nie umiem sobie wyobrazić, ale wiem, że jest,
wiem, że mnie kocha, że mnie nie ocenia, że jest wierny swoim obietnicom,
że wszystko może, że nie zrobi nic, jeżeli ja nie wyrażę na to zgody...
Wierzymy w to, co jest objawione w Bożym słowie, spisanym i przekazanym.
Ale czy wystarczy tylko czytać Pismo Święte?
Moje doświadczenie mówi mi, że nie. Pamiętam, kiedy dawno temu czytałam Stary Testament.
Zaczęłam od księgi rodzaju.To była dla mnie masakra, nie mogłam za wiele zrozumieć,
bardzo ciężko szło mi to czytanie, w rezultacie zrezygnowałam na długi czas.
Kiedy kilka lat temu postanowiłam znowu sięgnąć do Starego Testamentu, do księgi rodzaju,
to było jak jakieś olśnienie. Dosłownie.Czytałam z zapartym tchem, nie mogłam się oderwać.
Czytałam właściwie wszędzie, w kazdej wolnej chwili, w autobusie, w domu, poza domem.
( czasem korzystam z wynalazków współczesności ,
mam więc aplikację Pisma Świętego w moim telefonie i korzystam z niej).
Dlaczego tak jest, że niektórzy czytają Pismo Święte i niewiele z tego rozumieją poza przekazem
historycznym, a inni potrafią odkrywać tam drogowskazy swojego życia? Boży to dar...
Ten cytat jest dla mnie takim testem mojej wiary.
Wiele osób mówi, że jest osobą wierzącą w Boga.
Dlaczego więc, tak niewiele osób wierzy, że mocą swojej wiary,
zgodnie z obietnicą Boga może na przykład uzdrawiać?
Niedawno miałam takie zdarzenie. W gronie kilku bliskich osób
( wszystkie wierzące i praktykujące ) dowiedziałam się, że u syna naszych
wspólnych znajomych jest podejrzenie bardzo ciężkiej choroby.
Wszystkich pogrążył jakiś smutek, jakby wszystko było przesądzone.
Ja natomiast powiedziałm, że nawet jeśli diagnoza się potwierdzi to przeież jest jeszcze Bóg,
dla którego nie ma rzeczy niemożliwych. Popatrzono na mnie nieco dziwnie,
i usłyszałam:wiara wiarą, rzeczywistość jest jaka jest.
Ktoś jeszcze mówił o tym, że ludzi spotyka tyle trudnych rzeczy, że ciężko sobie z nimi poradzić.
A ja zapytałam tylko: a prosiłaś o to Boga? cisza.....
Przecież to, co jest napisane w Pismie Świętym jest dla wszystkich...
Dlaczego więc nie chcemy z tego korzystać? Czy coś z wiarą jest nie tak?
O wiarę trzeba zabiegać, od nas zależy jaka ona jest. Wiarę można stracić...
Kiedyś usłyszałam, że wiara to początek, potem trzeba uwierzyć, a następnie zawierzyć.
Warto się zastanowić, jaka jest różnica między tymi słowami.
Warto też zadać sobie pytanie, na którym etapie dzisiaj jestem?
Na temat wiary jest bardzo dużo napisane w Piśmie Świętym,
można znaleźć odpowiedź na wszelkie nurtujące pytania w tej kwestii.
Trzeba tylko po nie sięgnąć...
pozdrawiam
AgnL.
Komentarze (3)
~dd
05.02.2017, godz.18:22
Moja poukładana wiara zachwiała się w posadach! Wiedziałam jedno że Bóg jest! Trwałam w ogromnym zranieniu i bólu.Tak bardzo czekałam na ludzi z którymi dotąd przeżywałam wiarę.Zostałam sama i ta ogromna rana. Po upływie trzech lat powoli wracam a to za sprawą -sakramentu pokuty i jedynej pewności jaką jest Bóg.
~Podaj imię lub nazwisko (nick)
05.01.2017, godz.19:15
Adam1979 ja też odczuwam często lęk przed spowiedzią choć staram się spowiadać w miarę regularnie. To chyba naturalne, że człowiek się wstydzi tego co skrywa głęboko w sobie. Pamiętam swoją spowiedź kiedy wyznałam swoje grzechy w sposób bardzo konkretny. Serce mi biło szybko, czułam to, a nawet słyszałam. I co ciekawe, kiedy pokonałam wstyd związany z wypowiedzeniem tych grzechów poczułam taki spokój, taką wolność. No bo kto może mi coś zrobić, kiedy ja nie mam nic do ukrycia? Może mnie wyśmiać? No to niech się śmieje. Ja jestem pod ciągłym wrażeniem Boga, który mnie nie ocenia, który jest wierny. To znaczy jest przy mnie ciągle, czy postępuje dobrze, czy źle. Nie ważne co zrobiłam, on nie rozlicza mnie, dlaczego to zrobiłam, że mogłam to zrobić inaczej... On mi mówi cieszę się, że Mi o tym powiedziałaś, że tego żałujesz. To takie moje doświadczenie Boga. Czy przejście na protestantyzm nie jest jednak ucieczką? Jeśli tak to może warto się zapytać przed czym chcę uciec? I czy to jest dobre rozwiązanie. Znam osoby w podobnej sytuacji do twojej i wiem, że Bóg nikogo nie potępił, nie ocenił, On czeka na takich ludzi... Zwykle początkiem jest spowiedź. Życzę odwagi i powodzenia AgnL.
~Adam 1979
26.12.2016, godz.21:11
Pani AgnL. od pewnego czasu myślałem nad przejściem na protestantyzm. Od ponad 18 lat nie byłem u spowiedzi -powód lęk,wstyd i obawa otrzymania rozgrzeszenia. Jestem po rozwodzie bo byłem z dala od Boga.....musiałem przeżyć wstrząs by zrozumieć swój błąd....