Przyjąć to dziecko...
"46 Przyszła im też myśl, kto z nich jest największy. 47 Lecz Jezus, znając myśli ich serca, wziął dziecko, postawił je przy sobie 48 i rzekł do nich: "Kto przyjmie to dziecko w imię moje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmie, przyjmuje Tego, który Mnie posłał. Kto bowiem jest najmniejszy wśród was wszystkich, ten jest wielki". Łk 9
1 W tym czasie uczniowie przystąpili do Jezusa z zapytaniem: "Kto właściwie jest największy w królestwie niebieskim?" 2 On przywołał dziecko, postawił je przed nimi i rzekł: 3 "Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie nawrócicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego. 4 Kto się więc uniży jak to dziecko, ten jest największy w królestwie niebieskim. 5 I kto by przyjął jedno takie dziecko w imię moje, Mnie przyjmuje. Mt 18
Wielkość
Ciekawe jest to, że zachęta przyjęcia dziecka jest poprzedzona sporem o to, który z uczniów jest największy. Podobnie jak uczniowie my również pragniemy być najwięksi i robimy to na różne sposoby. Czasem robimy to w bardzo “chytry” sposób udając pokornych, bardziej pracowitych, bardziej pobożnych niż inni, a w sercu stawiamy się nad innymi, którzy w naszym mniemaniu są mniej uduchowieni. Czasem wprost kreujemy się na wielkich charyzmatyków, wielkich liderów, próbujemy zasłużyć na uznanie rzucając się na ogromną liczbę posług, robimy wielkie dzieła, staramy się znaleźć miejsce dla siebie wśród ludzi obdarzonych dużym autorytetem licząc, że część ich chwały będzie też naszym udziałem.
Bardzo chcemy siebie widzieć jako:
-
dojrzałych,
-
mądrych,
-
lepszych od innych,
-
mentorów,
-
doradców,
-
przewodników duchowych itp.
"Lecz Jezus, znając myśli ich serca, wziął dziecko, postawił je przy sobie…"
Jezus znał serca swoich uczniów, wiedział, że to rany zadane im w dzieciństwie spowodowały, że teraz walczą o to aby być największym spośród swoich towarzyszy. Chyba nie ma człowieka na świecie, który nie miałby poniższych ran:
-
rana odrzucenia (prawdopodobnie największa rana każdego człowieka),
-
rana spowodowana brakiem miłości takiej, jakiej potrzebowaliśmy ze strony rodziców,
Dziecko nie wie, nie rozumie, że najbardziej idealny rodzic nie może dać mu takiej miłości jakiej potrzebuje. Dziecko myśli, że to jego wina, że gdyby było inne, lepsze, mądrzejsze, ładniejsze, grzeczniejsze, że może gdyby było chłopcem (w przypadku dziewczynek) lub dziewczynką (w przypadku chłopców), to by tą miłość dostało. Czuje się w związku z tym odrzucone takim jakim jest. Uczy się, że trzeba założyć maskę, że trzeba zasłużyć na miłość, że trzeba być kimś wielkim, żeby mnie wreszcie zauważono i pokochano.
Z tą raną idziemy w dorosłe życie, a często tak jest, że różne sytuacje życiowe utwierdzają nas w tym, że musimy cały czas zasługiwać, musimy być kimś innym niż jesteśmy, musimy być lepsi od innych, musimy czasem niszczyć innych po to, aby sami zostać zauważeni. Musimy się wkręcić jako pierwsi, zdyskredytować innych (usunąć konkurencję), walczyć o utrzymanie pozycji jaką osiągnęliśmy i dokładnie tak samo było z apostołami, którzy szukali siebie i swojej wielkości u boku Jezusa.
Co robi Jezus?
Jezus robi coś, czego nikt się nie spodziewał. Pokazuje uczniom drogę do uzdrowienia, wolności, wyzbycia się lęku i poczucia odrzucenia.
Stawia przed uczniami dziecko i mówi:
"Kto przyjmie to dziecko w imię moje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmie, przyjmuje Tego, który Mnie posłał. Kto bowiem jest najmniejszy wśród was wszystkich, ten jest wielki". Łk 9
"Kto się więc uniży jak to dziecko, ten jest największy w królestwie niebieskim. 5 I kto by przyjął jedno takie dziecko w imię moje, Mnie przyjmuje." Mt 18
Bez sensu!
Uczniowie pytają kto z nich jest największy, a On im mówi o przyjęciu jakiegoś dziecka! Czyżby Jezus nie dosłyszał pytania?
Jezus dokładnie wiedział co robi!
Jezus pokazuje apostołom i nam, że to dziecko, które mamy przyjąć to jest dziecko w nas samych.
Dziecko zranione we wczesnym dzieciństwie lub nawet w łonie naszych matek.
Kiedy, (w jakich sytuacjach) możemy zobaczyć, że nosimy w sobie dziecko?
Najczęściej nasze dziecko ujawnia się w niekontrolowanej złości, lęku, zazdrości, obmawianiu, kontroli, uporze, manipulacji, wymuszaniu, zasługiwaniu, porównywaniu się, zamykaniu się, izolacji, ucieczce itp.
Jeśli nie uda nam się przyjąć naszego wewnętrznego dziecka to te uczucia będą nami rządzić, nie będziemy wolni od siebie i od innych. Ciągle będziemy zasługiwać, udawać i wpadać ze skrajności w skrajność.
Akceptacja siebie jest chyba jedną z najtrudniejszych rzeczy dla zranionego człowieka. Możemy udawać otwartość na innych, możemy udawać poświęcenie zaangażowanie, ale nie kochając siebie, nie przyjmujemy w pełni Miłości Boga i nie pozwalamy Mu działaś w nas i przez nas
Jezus wie, jak bardzo trudno przyjąć nam siebie w całości razem z naszym wewnętrznym dzieckiem i to właśnie dlatego mówi: "... kto by przyjął jedno takie dziecko w imię moje, Mnie przyjmuje". Jezus wie, że w Jego imię możemy wszystko (nawet z miłością przyjąć siebie samego).
Co zyskujemy przyjmując dziecko w sobie?
-
poznamy siebie i prawdę o sobie, pogodzimy się z sobą, staniemy się integralni wewnętrznie,
-
zostaniemy uwolnieni od manii wielkości,
-
poczujemy się kochani i przyjęci (doświadczymy głębokiego uzdrowienia wewnętrznego)
-
przyjęcie siebie jak dziecko otwiera serce Boga Ojca na swoje dziecko i On przychodzi z Miłością i akceptacją,
-
przyjmując siebie przyjmujemy Jezusa, który stał się dzieckiem dla nas i przyjmujemy Boga Ojca, który kocha swoje dziecko.
-
staniemy się naprawdę pokorni (zgadzamy się na siebie, na to jakimi jesteśmy, nie musimy już walczyć o to by być największym)
-
zgadzając się na dziecko w sobie muszę się umniejszyć, postawić się niżej od innych, a innych uznać za stojących wyżej od siebie, a przecież to właśnie jest miarą naszej wielkości. Bóg wtedy będzie działał przez nas wielkie rzeczy i będziemy najwięksi w Jego Królestwie :-)
Proste? :-)
Pamiętajmy, że sprawa jest naprawdę poważna, bo:
"Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie nawrócicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego." Mt 18,1-5.
--
Fragment konferencji wygłoszonej na spotkaniu modlitewnym Wspólnoty MIRIAM
Rzeszów, 21 czerwca 2016