żywa Wiara

ArtykułyZOBACZ WSZYSTKIE

Od Playboya do Bożego Faceta

autor: Małgorzata Stegenka

użytkownik: Admin z dnia: 2013-05-20

Dzisiejszy mężczyzna zmaga się ze swoim wizerunkiem bardziej niż jego ojciec czy dziadek. Media mainstreamowe kreują trend, który narzuca mu pewne zachowania. Współczesny facet (tak ponoć brzmi lepiej niż mężczyzna) ma być nie tylko przystojny, wysportowany i szarmancki, ale też zmysłowy, twardy i pozbawiony zahamowań. Jego celem jest imponowanie kobietom, zdobywanie ich serc i ciał oraz robienie kariery i fortuny- wszak sława, sukces i pieniądze to modne dziś bożki. Wspomniany  superman bożyszcze, jeśli zrealizuje swoje marzenia, uchodzi za szczęściarza, któremu w życiu się powiodło.

Eduardo Verastegui, młody latynoski piosenkarz, model, playboy i aktor, był na najlepszej drodze do sukcesu. Znany z romantycznych telenoweli w całej swojej ojczyźnie Meksyku, dotarł do Hollywood, miasta marzeń, gdzie jego kariera nabierała rumieńców. Uroda pomagała mu w promowaniu jego wizerunku- zmysłowe zdjęcia jego umięśnionej i najczęściej roznegliżowanej sylwetki trafiały na pierwsze strony magazynów na całym świecie rozbudzając pożądanie tysięcy młodych kobiet. Role w serialach i filmach hollywoodzkich (Eduardo odgrywał najczęściej przystojnych amantów lub degeneratów- bandytów, kryminalistów, złodziei, podrywaczy), przysparzały mu rzesze kolejnych wielbicieli na całym świecie. Miał wszystko- kasę, sławę, kobiety, własny dwudziestoosobowy zespół ludzi w Hollywood pracujący na jego sukces. Dniami ciężko pracował, a wieczorami prowadził hulaszcze życie gwiazdy (imprezy, alkohol, seks). Osiągnął wszytko, o czym mógł tylko zamarzyć, lecz, o dziwo- nie czuł się szczęśliwy. Zamiast poczucia spełnienia ogarniała go pustka, zamiast radości- niepokój.

Rodzice Eduardo, pobożni meksykańscy katolicy, widzieli, że ich synowi groziło niebezpieczeństwo ciała i duszy. Matka obawiała się najgorszego- jej ukochany syn prowadzący tak rozwiązłe życie może trafić do więzienia, ulec ciężkiemu wypadkowi, zginąć tragicznie, i co gorsza się potępić. Kierowała do niego swoje ostrzeżenia, prosiła, aby żył po chrześcijańsku, lecz ten za nic miał jej prośby. Kobieta nie ustępowała. Skoro nieskuteczne były jej słowa, efekt mogły przynieść już jedynie jej żarliwe modlitwy do Pani z Guadalupe. Modliła się za syna dniami i nocami.

Eduardo nie mówił zbyt dobrze po angielsku by występować w produkcjach amerykańskich. Najął nauczycielkę, aby doszlifować język. Na lekcjach, w ramach konwersacji, rozmawiali na różne tematy. Kobieta była chrześcijanką i zadawała swojemu uczniowi trudne pytania. Ich trudność nie wynikała z używanych przez nią konstrukcji gramatycznych czy językowych, ale z poruszanych treści. „Kim jest dla ciecie Bóg? ”- pytała ciepło lecz stanowczo. „Jakie jest przysłanie płynące z twoich ról filmowych i filmów, w których występujesz?” Lekcje, a raczej rozmowy trwały kilka miesięcy. Uczeń był zbyt dumny, by wdawać się w dłuższe dysputy. Po czasie zrozumiał jednak, że kobieta mówiła mu o rzeczach naprawdę istotnych.

Pewnego dnia nauczycielka powiedziała do swojego ucznia:

-Czy wierzysz w Boga?
-Tak-odpowiedział on bez wahania.
- Czy Go kochasz? -nie ustępowała.
- Tak.
- Czy kierujesz się w swym życiu Dziesięcioma Przykazaniami? Czy uznajesz to, że twoje ciało jest świątynią Ducha Św?
- Tak.

-Skoro wierzysz w to co powiedziałeś, to czemu obrażasz Boga? Czemu łamiesz przykazania i profanujesz świątynię swojej duszy? Plujesz Bogu w twarz! -wypowiedziawszy to wyszła w milczeniu. Jej słowa przeszyły na wylot zdumionego kursanta. Eduardo w jednej chwili zrozumiał cały bezsens swojego dotychczasowego życia. Upadł na kolana, i chociaż wierzył, że faceci nie płaczą zalał się potokiem łez. Uzmysłowił sobie, że talenty otrzymane od Boga używał wyłącznie na swoją chwałę, i, co gorsza, demoralizował innych. Przy kolejnym spotkaniu anglistka powiedziała Eduardo, że wszystkie jego grzechy i wszystkie grzechy całego świata od początku stworzenia, aż do współczesności są jak kropla wody w oceanie Bożego Miłosierdzia, gdy za nie żałujemy.  

Od tamtego momentu Bóg stał się dla Eduardo nie tylko Zbawicielem, Przyjacielem, Ojcem, Stworzycielem ale także jego Managerem i Szefem. Aktor obiecał swojemu Przełożonemu, że nigdy nie wykorzysta swoich talentów w sposób Go obrażający. Odtąd jego misją nie było bycie aktorem, lecz przede wszystkim chrześcijaninem, który zna Jezusa, kocha Go i Mu służy. Bycie wiernym Bogu było większym sukcesem niż sukces rozumiany po ludzku. Aktor uświadomił sobie także, że ludzkie marzenia mogą być największymi wrogami, jeśli nie są zgodne z wolą Bożą.

Po swoim nawróceniu Verastegui zastanawiał się gdzie jest jego miejsce. Po przeczytaniu pewnej inspirującej książki chrześcijańskiej był gotowy opuścić Hollywood, aby lepiej służyć Bogu. Sprzedał cały swój majątek i chciał udać się na dwa lata z misją do dżungli amazońskiej w Brazylii. W ten sposób poszukiwał też swojej duchowej pustyni, gdzie mógłby wzrastać. Jego przyjaciel ksiądz definitywnie odradził mu tego kroku, tłumacząc, że „Hollywood jest większą dżunglą.” „Bóg nie po to postawił cię w tym miejscu, i tu otworzył ci oczy, abyś teraz stąd uciekał”- tłumaczył kapłan.

Gdy producenci i managerowie Eduardo dowiedzieli się, że przestały go interesować projekty nad jakimi do tej pory pracował, pomyśleli, że zwariował. Aktor, którego angielski nadal nie był idealny, nie do końca potrafił wyrazić co działo się w jego wnętrzu. Raziły go role bandytów i szemranych bohaterów. Pragnął odgrywać prawdziwych, heroicznych facetów, którzy byliby dobrymi wzorcami dla innych. Nikt jednak nie oferował mu takich ról, o jakie prosił. Czuł się samotny, gdyż żaden z jego dotychczasowych przyjaciół i współpracowników nie podzielał jego wartości. Rozumiał, że jako aktor nie miał żadnego wpływu na wybór oferowanych mu ról- aby to zmienić postanowił zostać producentem.

Pewnego dnia na parkingu przy kościele, do którego chodził prawie codziennie, spotkał Lio Severino prawnika z Century Fox, który podzielał jego wizję filmową. Z meksykańskim producentem Alejandro Monteverde we trójkę stworzyli mały, skromny zespół producentów, który nazwali Metanoia (gr. nawrócenie). Nie mieli nawet profesjonalnego biura, lecz pracowali w salonie domu Eduardo. Po czterech latach pracy firma bankrutowała. Eduardo brakowało pieniędzy na opłatę czynszu. Wtedy przyszła intratna propozycja filmowa, dzięki której Eduardo mógł zarobić niezłe pieniądze, lecz znów wymagała kompromisu duchowego, na który nie chciał się zgodzić. Chociaż tak bardzo potrzebne były mu środki do życia odrzucił kontrakt. Kilka dni później spotkał inwestora Sean'a Wolfington, któremu przedstawił wizję swojego filmu „Bella”. Film miał reżysera, głównego aktora i gotowy scenariusz. Brakowało jedynie (!) trzech milionów dolarów na realizację przedsięwzięcia. Stał się cud. Sean, któremu grupa Eduardo przedstawiła swój pomysł filmu, zdecydował się zainwestować w grupę trzech szalonych przyjaciół, którzy wcześniej nie wyprodukowali jeszcze niczego.

Decyzja inwestora zdawała się całkowicie nieracjonalna, wewnętrzny głos Ducha św. podpowiadał mu jednak, że ma zaangażować się w to dzieło. Kontaktował się w tej sprawie z producentem Pasji Steve'm McEveety, lecz on wyrażał ogromne obawy- grupa Eduarda nie miała żadnego dorobku. Mimo to, Wolfington szedł za wewnętrznym głosem serca. Poprosił producenta Pasji o udzielenie zespołowi wskazówek. Praca na planie filmowym przebiegała sprawnie. McEveety obejrzał pierwszą wersję roboczą, po której zmienił zdanie. Tak bardzo film go poruszył, że włączył się w jego promocję i dystrybucję.

Film Bella jest jednodniową relacją z życia młodej kobiety Niny, która w dniu, gdy dowiaduje się, że jest w ciąży zostaje wyrzucona z pracy. Dzięki pomocy okazanej przez Jose-brata jej szefa (tę rolę odgrywa Eduardo) kobieta decyduje się urodzić dziecko, mimo że rozważała aborcję. José pomagając jej zmierza się ze swoja bolesną przeszłością- spowodował wypadek i śmierć małej dziewczynki. Na Toronto Film Festival film zdobył główną nagrodę.

Eduardo wystąpił także w krótkometrażowym filmie „Cyrk Motyli”, którego scenariusz został napisany tak, aby mógł w nim wystąpić  Nick Vujicic współczesny kaznodzieja, urodzony bez rąk i nóg, docierający do milionów ludzi na całym świecie.

Grupa Eduardo ma plany na kolejny film pt. „Little Boy”.  Aktor i producent w jednym nakręcił też film dokumentalny o Matce Bożej z Guadalupe. Ostatnią wielką produkcją z Eduardo, obecnie dostępną w kinach, jest film „Cristiada”- będący przejmującą opowieścią o męczennikach meksykańskich z czasów katolickiego powstania w latach dwudziestych XX w (Cristiady). Na polską premierę Eduardo przyjechał siódmego kwietnia 2013 r. do Polski do Rzeszowa, gdzie opowiadał o filmie, jego przesłaniu i o swoim niezwykłym życiu duchowym.

Szczególnie bliskim tematem dla hollywoodzkiego aktora  jest ratowanie dzieci nienarodzonych. Otóż przygotowując się do roli Jose w filmie „Bella” udał się pod klinikę aborcyjną, gdzie spotkał udające się do aborcji kobiety. Pewna para meksykańskich imigrantów rozpoznała w nim sławnego aktora i wdała się z nim w długą rozmowę. Eduardo przekonał małżeństwo, aby zdecydowało się przyjąć  dziecko. Kilka miesięcy później aktor trzymał nowo narodzonego Eduartditta w rękach mówiąc: „Chłopczyk jest piękny. Dzięki łasce Bożej dane mi było go uratować.” Patrząc dziecku w oczy dostrzegł w nich radość płynącą ze zwycięstwa życia nad śmiercią.

Eduardo zapraszany jest z wystąpieniami pro-life do wielu krajów świata. Przemawia do polityków i parlamentarzystów. Bierze udział w Marszach dla Życia. Spotyka się z młodzieżą. Niejednokrotnie sam czuwa przed klinikami aborcyjnymi, gdzie rozmawia z kobietami udającymi się na aborcję. Oferuje im pomoc materialną, pomaga w znalezieniu pracy, lub odsyła do odpowiednich instytucji (np. adopcyjnych). W 2011 r Eduardo otworzył nowoczesną przychodnię pro-life w Los Angeles, którą zasponsorował zwaną Guadalupe Center. Miejsce, gdzie otwarto nowoczesny ośrodek jest szczególne. W promieniu jednej mili wokół przychodni znajduje się aż dziesięć klinik aborcyjnych. Dzięki zaangażowaniu Eduardo w tematykę pro-lifę tysiące dzieci zostało ocalonych przed aborcją.

„Jestem bardzo słabym człowiekiem i muszę padać na kolana do modlitwy codziennie, bo jedyną rzeczą, która robię idealnie to grzech. Cokolwiek dobrego czynię, wynika z łaski Bożej.”- mówi o sobie mężczyzna z różańcem w ręku, który w dzisiejszym świecie pozbawionym dobrych wzorców może uchodzić za autentycznego idola.

zobacz powiązane artykuły

Komentarze (1)

Portal zywawiara.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy i wypowiedzi zamieszczanych przez internautów. Osoby zamieszczające wypowiedzi naruszające prawo lub prawem chronione dobra osób trzecich mogą ponieść z tego tytułu odpowiedzialność karną lub cywilną.

~danaszcze

01.07.2013, godz.04:33

Dziękuję za te artykuły i pokazanie sylwetki Nicka Vujicica.Pomogły mi one zrozumieć moje problemy i walczyć z nimi w duchu Ewangelii. Dziękuję jeszcze raz.

Powiązane artykuły

Crystiada- zwycięstwo pomimo przegranej.

Crystiada- zwycięstwo pomimo przegranej.

autor: Małgorzata Stegenka

"Cristiada" to mocny i przejmujący film o powstaniu ludowym w Meksyku w latach dwudziestych poprzedniego wieku. Prezydent Calles podjął otwartą walkę z katolicyzmem nakładając na księży...

dodano: 2013-04-22 Admin
Komentarzy (0)