żywa Wiara

ArtykułyZOBACZ WSZYSTKIE

CZADOWY CHŁOPAK

autor: Barbara Półtorak

użytkownik: admin z dnia: 2022-10-23

o pracy misyjnej opowiada ks. Edward Ryfa
 
Od 26 lat pracuje w Czadzie, w miejscowości Ba-illi. Jego parafia liczy 80 wiosek, rozciąga się na długości około 150 kilometrów, i szerokości około 100 kilometrów. Do tych wszystkich wiosek dociera kilka, czasem kilkanaście razy w roku. Ksiądz Edward Ryfa, który tak wiele zrobił i robi dla swoich parafian. Na pytanie: Mówiąc „u mnie” – masz bardziej na myśli Polskę czy Czad? Po chwili zastanowienia mówi: Czad.   
Kilka lat temu, jadąc do jednej z wiosek w swojej parafii, został kilkakrotnie postrzelony. Sytuacja była poważna. Jednak Bóg miał inne plany. Ksiądz Ryfa wrócił do zdrowia i wrócił do parafian, czym zdobył ich podziw  i uznanie.
 
ks. Edward Ryfa i parafianie nr 1
 
Pytałam dalej: Czy to nie jest tak, że będąc tam tęsknisz za ojczyzną,  a gdy jesteś w Polsce myślisz o swoich parafianach? Wtedy pokazał mi zdjęcia: wysocy, czarni mężczyźni, pozujący z poważnymi minami, czarne kobiety ubrane w kolorowe stroje nowe, od lokalnej krawcowej lub w te trochę zużyte, otrzymane w paczkach z Polski. I dzieci. One na całym świecie są takie same: radosne, umorusane pyłem, błotem, w bluzkach z napisami z każdego zakątka ziemi, w za dużych klapkach lub całkiem bose. - Widzę, że masz wielką rodzinę w Czadzie? - pytam. Wtedy się uśmiechnął i zaczął opowiadać o pracy misjonarza, o problemach, o radościach, o ludziach, którzy umieją się dzielić z innymi. 
 
Parafianie nr 2
 
Moja parafia jest bardzo rozległa:  obejmuje około 100 wiosek na przestrzeni nieco większej niż województwo śląskie (12 330 km2 ).  Czy znam wszystkich parafian? Bardzo wielu tak, ale nie wszystkich. Czasami muszę się dopytać skąd są, z jakiego plemienia. Przychodzą do mnie właściwie ze wszystkim: odprawienie mszy, ale i zranienie w nogę, chrzest, ale i zawalenie się domu, pogrzeb, ale i kształcenie dzieci. Bardzo cieszy mnie ich zaufanie. Cieszy mnie też ich entuzjazm: razem budujemy studnie, kaplice, szkoły, przychodnie – choć standardy w Czadzie są zgoła inne niż nam wyobraźnia podpowiada. Jednak, muszę podkreślić, że nie byłoby tych przedsięwzięć gdyby nie darczyńcy. Niniejszym dziękuję tym wszystkim, dzięki którym moi parafianie przede wszystkim mają wodę. Są takie sytuacje, gdy do najbliższej studni jest bardzo daleko. Dlatego ważne, chyba najważniejsze w Czadzie, jest budowanie nowych studni.      
 
Kobiety przy studni nr 3
 
Przeglądamy razem zdjęcia: pod drzewem siedzą kobiety, kręcą się małe dzieci, obok na małym palenisku w metalowym garnku coś się gotuje. To rodzina mężczyzny ugryzionego przez węża. Są jego opiekunkami, kucharkami, pielęgniarkami. On sam leży na macie ze starego worka, nie wiadomo po czym, w cieniu blaszanego dachu przychodni. Przychodnia to niski, jednoizbowy, bardzo ubogo wyglądający  budyneczek. W środku dyżur pełni pielęgniarz, który zaordynował leczenie: kroplówka. Obok mężczyzny, na krzywej tyczce wbitej w wysuszoną ziemię, wisi pojemnik z którego kropla za kroplą sączy się lek. Mężczyzna wyszedł z tego. Chwała Bogu. 
 
               
Kroplówka nr 4
 
Na innym zdjęciu: kobiety, wdowy założyły coś w rodzaju spółdzielni. Zakupiły ziemię, sadzą na niej drzewka owocowe. Każde otoczone matą – seco – dla ochrony przed dzikimi zwierzętami. Sadzonki trzeba podlewać trzy razy w tygodniu. Dobrze, że darczyńcy ufundowali studnię na miejscu. Przedtem kobiety szły kilka godzin do odległej wsi po wodę. Wdowy nie mają łatwo, jeśli prawo lewiratu nie działa ( brat zmarłego męża żeni się z wdową ) to są pozostawione same sobie. Założona przez 60 kobiet, nazwijmy to: Spółdzielnia Ogrodnicza, da im szansę na godziwe życie.
 
Spółdzielnia ogrodnicza wdów nr 5
 
Kolejne zdjęcia: katecheci w dumnej postawie, ze swoimi rowerami. Dzięki ofiarodawcom będą mogli docierać w odległe zakątki parafii, by nieść Boga i pomoc potrzebującym. Katecheci przez 4 lata przygotowują kandydatów do chrztu, a gdy nie ma księdza – przewodniczą niedzielnej liturgii słowa. Taki rower dla nich to luksus.         
 
                       
Katecheci z rowerami nr 6
 
Zdjęcia wybudowanej kaplicy: ściany i dach. I to wszystko. W środku nie ma jeszcze ołtarza. Msza odprawiana jest na blasze przykrytej białym płótnem. Na ścianie wisi krzyż, a obok piękna figura Matki Bożej.
 
  
Figura Matki Bożej nr 7                                                                                                         
 
Rodzimy twórca bazował na figurze Matki Bożej Fatimskiej. Wyszło jak wyszło, ale uważam, że jest to najpiękniejsza rzeźba, bo zrobiona z potrzeby serca. Zastanawiające jest to, że w pierwszych rzędach zasiadają mężczyźni – ks. Edward mówi, że chyba jest to jedyna wioska, w której tak się dzieje. Mężczyźni nie uciekają do tyłu, wypychając przed sobą kobiety. Z uwagą wsłuchują się w słowa liturgii i nawet przydługie kazania nie są dla nich za długie. Po mszy taniec, taka modlitwa ciałem. Nawet małe dzieci, przywiązane chustami do matek, dzielnie znoszą rytmiczne podrzucanie. Jakby wiedziały, że tak dziękują Bogu za otrzymane łaski. Mnie zastanowiło: dlaczego w rękach kobiet jest coś w rodzaju toporka? To jest takie połączenie chrześcijaństwa i zwyczajów: toporek służył kiedyś do wyegzekwowania swojej należności na przykład przy podziale spadku, ale też i do obrony przed złymi duchami. Tradycja pozostała i splotła się z teraźniejszością.                  
 
                    
Taniec po mszy nr 8
 
Kolejna historia: kobieta urodziła bliźnięta: dziewczynkę i chłopca. Pojawiły się problemy. Nie poszła do lekarza, ale wybrała znachora. Dlaczego? Daje dużo leków. Jak dużo to znaczy dobrze leczy. Niestety był to zły wybór. Kobieta zmarła. Dzieci nie mogły zostać z ojcem i kilkuletnim rodzeństwem, musiały zostać oddane na wychowanie do ochronki. Ubrane w ciuszki z paczek od ofiarodawców z Polski, czekają na wyjazd ze wsi. Smutne to. Życie niesie rozmaite doświadczenia, a my ludzie musimy się z nimi mierzyć bez względu na to gdzie mieszkamy, kim jesteśmy.                                                                
 
Bliźniaki nr 9
 
Na innej fotografii prezentują się dziewczęta: takie 7 – 8 latki i starsze. Pochodzą z odległych wsi. Zamieszkały w internacie – foyer, chodzą do szkoły podstawowej. Starsze z nich, gotują i opiekują się młodszymi.  A co dalej, gdy skończą podstawówkę?  Dla niektórych to finał edukacji, inne uczą się dalej, w szkole średniej, a nawet idą na studia. Ks. Edward sponsoruje naukę niektórych uczniów. Liczy na to, może wśród nich będą przyszli nauczyciele, których przecież brak. Zdarza się tak, że wioska zatrudnia nauczyciela. Przychodzi jednak moment, że wioski nie stać na jego utrzymanie. Nauczyciel odchodzi, a rok szkolny trwa wtedy tylko dwa, trzy miesiące.   
 
               
Dziewczęta ze szkoły nr 10
 
Są też szkoły lepiej zorganizowane: uczniowie chodzą w jednolitych strojach, bluzach. Mają swoje organizacje, tak jak w każdej szkole na całym świecie. Na zakończenie roku szkolnego akademia ze zwyczajowym tańcem, a przebieg całej imprezy nadzoruje chef skautów.                                                                                   
          
Uczniowie w mundurkach nr 11
 
FILM – zakończenie roku szkolnego nr 12
 
I to jest piękne: wszędzie, czy na wschodzie czy zachodzie, czy północy czy południu dzieci, młodzież jest pełna radości, pokoju, energii, która może dać wiele światu. Bo tylko młodzi są w stanie zmienić coś na lepsze nie oglądając się za siebie. Tylko w ich oczach jest nadzieja, która się ziszcza. Tylko oni mają siłę ufności, że wszystko jest możliwe. A jeśli jest przy nich Bóg i misjonarze, to kto im przeszkodzi?
Bardzo dziękuję za rozmowę. Szczęść Boże.

Komentarze (0)

Portal zywawiara.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy i wypowiedzi zamieszczanych przez internautów. Osoby zamieszczające wypowiedzi naruszające prawo lub prawem chronione dobra osób trzecich mogą ponieść z tego tytułu odpowiedzialność karną lub cywilną.