Dla ciebie zrobię wszystko!
Udane relacje małżeńskie nie biorą się znikąd. Wymagają wytrwałej modlitwy, wzajemnego zrozumienia, rozmów i… poczucia humoru, który pozwala nabrać dystansu do siebie.
Trudno uwierzyć, że 21 marca minął już rok, od kiedy ks. Piotr Pawlukiewicz zdał mundur i broń, by odmaszerować po nagrodę do swego Mistrza. Wychowawca kilku pokoleń, kochany przez młodych i nie tylko. Dobrze odczytał swoje powołanie. Wiedział, że liczy się tylko miłość. I o tej miłości potrafił mówić w sposób, który poruszał serca i sumienia. Trafnie, mądrze i dowcipnie ujmował niełatwe zagadnienia życia młodych ludzi poszukujących szczęścia i miłości. Wspierał narzeczonych i małżonków w zmaganiach o tę miłość, która trwa wiecznie.
Był przekonany, że szatan walczy z ludźmi za pomocą nieczystości. A głoszący słowo powinni znajdować argumenty (najlepiej dowcipne) przeciw tej taktyce – wskazujące, że piłka jest po naszej stronie. Przez całe życie chciał dawać ludziom do ręki narzędzia do tej walki, także – jak sam mówił – rozgrzebując tematy tabu…
Pomnik kochającej żony
Ks. Piotr był nie tylko ponadczasowym mówcą, lecz także genialnym słuchaczem i obserwatorem. Kazania i konferencje okraszał pełnymi ciepłego dowcipu historiami, które na długo zapadały w pamięć słuchaczy:
„Słyszałem taki przykład o małżeńskiej miłości, nie wiem, czy nie najwyrazistszy. Facet był kibicem piłkarskim, strasznie lubił mecze. Cały tydzień czekał na mecz Real-Barcelona.
– Żono, tylko mi tam nie przeszkadzaj, nie chodź mi jak ta Pusia u Dańca.
Zaczął się mecz, a tu pada deszcz. Tak lunął na tę satelitę, że obraz zniknął. Mąż wstał zdruzgotany:
– Kurczę, nie obejrzę tego meczu!
Żona włożyła płaszcz przeciwdeszczowy i stanęła z parasolką nad talerzem satelitarnym i z suszarką do włosów nastawioną na konwerter.
– Jest! Widać! – krzyczy mąż.
Ta kobieta 45 minut tak stała. Po meczu on wyszedł i mówi:
– Ja zrobię dla ciebie wszystko! Nigdy nikt mi nie dał takiego dowodu miłości.
A ona na to:
– Nie mów za dużo, bo na zakupy nie będziesz chciał ze mną pójść.
– No może na zakupy nie pójdę, ale zrobię dla ciebie wszystko!
Przepiękne! Pomnik kochającej żony: z parasolką i suszarką nad anteną satelitarną i konwerterem”.
Żona, która wyraźnie milczy…
W wydaniu ks. Pawlukiewicza trudne tematy komunikacji damsko-męskiej mogły stać się łatwiejsze do przyjęcia dzięki chociażby takim przykładom:
„Jest takie nieprawdopodobne oczekiwanie kobiet w stosunku do mężczyzn. To jest w zasadzie pozytywna rzecz, bo to znaczy, że kobiety mają o nas wielkie mniemanie. Kobieta chce, żeby facet się domyślił, czego ona chce. Jest małżeństwo. Żona przestaje się odzywać do męża. Dwa tygodnie tak chodzą i nie odzywają się do siebie. W końcu on już nie wyrabia. Sadza żonę i pyta:
– Kochanie, co się stało? Czy ja coś zrobiłem?
A ona mówi:
– Już dwa tygodnie WYRAŹNIE MILCZĘ, że chcę iść do filharmonii.
Mąż na to:
– No to trzeba było powiedzieć.
– Jakbyś kochał, to byś się domyślił – odpowiada ona”.
Cichych dni nie będzie!
Mówiąc o roli kobiety i mężczyzny, ks. Piotr zawsze dążył do tego, by oboje umieli zakochać się w Bogu i byli Jemu oddani. To droga, którą się podąża, odnosząc zwycięstwa moralne w każdych okolicznościach. A z takim oto wyzwaniem zmierzył się pewien pan, który przesadził z alkoholem na przyjęciu i w efekcie zachował się niezbyt elegancko:
„Gdy obudził się w niedzielę rano, doskonale zdawał sobie sprawę z tego, co się stało, że jego wina była wielka. Wykąpał się, ubrał, poszedł do spowiedzi. Wrócił, a żona się oczywiście nie odzywa. On powiedział wtedy mniej więcej tak:
– Wiem, że szykują się ciche dni za to, co wczoraj zrobiłem. Zasłużyłem na karę, ale byłem u spowiedzi. Bóg mi przebaczył. Nałożyłem sobie pokutę, że przez rok nie będę pił alkoholu. Przepraszam cię. Uklęknę teraz i pocałuję cię w ręce, ale ty mnie teraz kochaj, bo ja jestem dobrym mężem, który po prostu miał wpadkę. Przepraszam cię za wszystko, całuję cię po rękach, nakładam na siebie pokutę, a ty masz mnie kochać. I żadnych cichych dni. Żeby dzieci nie widziały naszych dąsów.
– Wiesz, ja cię kiedyś zabiję – odpowiedziała ona, siadając obok niego na wersalce.
– Kalkulowałem to. Tylko że totalnie ci się to nie opłaca.
Ona jeszcze do obiadu była spięta, ale potem zrozumiała”.
Nauki ks. Piotra ocaliły niejedno małżeństwo, bo fascynacja Bożym słowem i miłością stawała się jednym z głoszącym, który kiedyś wyznał: „Tam, kurde… chodziło o Pana Boga!”.
Księże Piotrze, wstawiaj się za małżonkami i rodzinami u Tego, który wygrał w Tobie…
Monika Zając
Artykuł ukazał się w najnowszym numerze miesięcznika Różaniec. s. 20-21.