żywa Wiara

ArtykułyZOBACZ WSZYSTKIE

Seksoholiczny rock and roll

autor: Grzegorz Kasjaniuk

użytkownik: KlaW z dnia: 2016-09-10

Nieczystość stała się cnotą współczesnej popkultury, a człowiek dostosował Boga do swoich potrzeb. W tym świetle czystość to wymysł „maklerów religii”, wypisujących bzdury w chrześcijaństwie, judaizmie i islamie.

 

Czystość jest cnotą, czystość jest aniołem

Czystość jest szaleńcem, który robi z nas idiotów – śpiewał ironicznie Justin Sullivan, lider angielskiego post-punkowego New Model Army, w kompozycji „Impurity” z 1990 r. Uznawał, że zachowanie czystości w kontekście wiary jest manipulacją kaznodziejów, będącą ich obsesją, manipulacją poprzez moralizowanie. To, co stało się dziś w nocy, nie znaczy zupełnie nic – konstatował.

Negacja kapłaństwa przez Sullivana związana jest z faktem, że wychowywany był w chrześcijańskiej wspólnocie Religijnego Towarzystwa Przyjaciół (tzw. kwakrzy), które odrzucało pośrednictwo duchownych. Jednak wiara w nadnaturalne, pochodzące od Boga Wewnętrzne Światło, które ma być obecne w sercu każdego człowieka, doprowadziła go do negacji Stwórcy na rzecz gloryfikacji światła i miłości jako przyrody i natury. Inicjacje seksualne, które współegzystują z Naturą, stają się przejawem miłości. 

 

Sex, drugs & rock’n’roll

Każdy cyrograf posiada datę. Zespół Motörhead dzięki Lemmy’emu Kilmisterowi stał się legendą heavy metalu, ikoną rocka. Muzycznie grupa osiągnęła wszystko. Stała się nie do pobicia. I do końca nie spoczęła na laurach. Po płycie „Aftershock” (2013), która wydawała się ostatnią, zespół wydał jeszcze „Bad Magic” (2015) – swoisty muzyczny testament. Wokalista i basista zespołu stał się postacią poważaną w środowisku rockowym i wśród fanów nie tyle za sprawą tworzonej muzyki, ile dekadenckiego trybu życia, a także wcielania w praktykę hasła „sex, drugs & rock’n’roll”.

Lemmy urodził się 24 grudnia 1945 r. Do 2013 r. wydawało się, że żadne choróbsko się go nie ima. Ciągle był w trasie koncertowej z nieodzowną butelką whisky i… tabletkami viagry. Z życia czerpał pełnymi garściami. Dla Kilmistera liczyło się tylko tu i teraz. Nie ukrywał tego i chełpił się faktem uprawiania seksu z wieloma partnerkami.

Jednak od 2013 r. zaczęło się coś kończyć. Organizm Lemmy’ego zaczął odmawiać dyspozycyjności. Operacja wszczepienia kardiowertera-defibrylatora serca miała przeciwdziałać zatrzymaniu akcji serca. Jako środek zaradczy Kilmister zamienił picie whisky na picie wódki. Zdążył wystąpić z Motörhead w Polsce podczas Ursynaliów (festiwalu studenckiego), jednak co rusz musiał odwoływać kolejne występy z powodu uniemożliwiającego grę krwiaka. Potem zaczęło się zapominanie tekstów utworów.

Czy muzyk, by zyskać szacunek i podziw fanów, musi podle się prowadzić? Czy musi śpiewać o „zaliczaniu” panienek i wyszydzaniu religii ( np. w utworze „Orgasmatron”)? Czy musi gloryfikować hitlerowską armię i prawić farmazony o współczesnym terroryzmie? Czy musi bluźnić?

Dziewica zostaje zgwałcona przez ducha, po czym oświadcza mężowi, że jest w ciąży, ale nadal jest dziewicą, a ten odpowiada, że to w porządku. To naprawdę kiepska historia. Podobnie jak jakieś płonące miecze i rydwany zmierzające w stronę nieba – tak mówił o chrześcijaństwie Kilmister w jednym z licznych wywiadów.

Wokalista Motörhead był synem anglikańskiego pastora, kapelana Królewskich Sił Lotniczych. Lemmy znienawidził ojca za to, że opuścił jego matkę, kiedy miał zaledwie kilka miesięcy. Czuł nienawiść do religii, którą utożsamiał z ojcem. Czy trudne dzieciństwo było powodem rozkładu moralnego w dojrzałym życiu? Nie można temu zaprzeczyć. Sam Lemmy podkreślał ten fakt w wielu wywiadach. Równocześnie sam uciekał od codziennych obowiązków rodzicielskich: pierwsze dziecko urodziła mu jego pierwsza miłość Cathy, gdy miał zaledwie 17 lat – para oddała dziecko do adopcji.

Lider Motörhead był genialnym kompozytorem. W historię muzyki rockowej wpisał się jako legenda. Jednak był też propagatorem degenerackiego stylu życia, który z powodzeniem zaszczepiał bezrefleksyjnie mu oddanym fanom, czczącym go niczym bożka – boga metalu.

Czy następuje dziś zmierzch bogów metalu, stających się ofiarami własnych uzależnień i błędnych decyzji? W 2013 r. zmarł Jeff Hanneman, gitarzysta zespołu Slayer. Rob Halford z Judas Priest (w 1998 r. przyznał oficjalnie w wywiadzie dla stacji MTV, że jest gejem) wspiera legalizację małżeństwa homoseksualnych, podobnie jak Barney Greenway, wokalista formacji Napalm Death (choć ten nie jest gejem). Lemmy Kilmister zmarł 28 grudnia 2015 r. w wyniku choroby nowotworowej, która była konsekwencją hedonistycznego trybu życia.

Na pewno chór fanów Kilmistera wykrzyczy, że to muzyk rockowy i z tej racji mógł więcej niż inni. Teraz, po śmierci, stał się ikoną rocka, więc trzeba mu odpuścić. Odpuszczamy więc i modlimy się za jego duszę, ale przestrzegamy, ponieważ jego spuścizna muzyczna w dalszym ciągu wydaje złe owoce. To nie tylko mocny rock’n’roll, ale także zagrożenie alkoholizmem i seksoholizmem.

 

Owładnięty demonem seksu

Gene Simmons, basista zespołu Kiss, jest mroczną postacią. W rzeczywistości nazywa się Chaim Witz (od ósmego roku życia Chaim Klein). Urodził się w Izraelu. Jego matka przeżyła pobyt w obozie koncentracyjnym. Po przeprowadzce do USA matka zapisała go do żydowskiego seminarium. Miał zostać rabinem. Gene bardzo dobrze znał Stary Testament. Niestety, po ascetycznych latach spędzonych w Izraelu zetknięcie się z kulturą Ameryki spowodowało, że „zerwał się ze smyczy”.

Na scenie Gene określa siebie demonem. Nie mówi zbyt często o szatanie. Utożsamia się z demonem seksu. Zgodnie z apokryficzną Pierwszą Księgą Henocha powstał on z bezprawnego obcowania aniołów z kobietami ludzkimi. Tak więc podstawowym elementem przekazu zespołu nie stał się satanizm, a seks.

Z drugiej strony w swoim przebraniu Gene Simmons wskazuje na samego szatana, choć nie mówi o tym otwarcie. Ma trzy skrzydła (tak jak trzy pary skrzydeł mają serafini, do których należał upadły anioł, o czym Simmons dobrze wiedział studiując Talmud). Dwa czarne skrzydła (niekiedy czerwone) ma niczym nietoperz, trzecie symbolizuje jego gitara basowa. To ostatnie skrzydło ma charakter ścinający, karzący, grzmiący i falliczny.

W swojej autobiografii Simmons wyliczył, że przez 30 lat kariery muzycznej współżył z 4600 kobietami. Każdej z nich zrobił zdjęcie polaroidem – stąd wie, ile ich było. Owładnięty seksem ma na to „wytłumaczenie”, ponieważ przyznaje się do hedonizmu – nie wierzy w życie po śmierci, pragnie za życia doznać wszystkiego, co przyjemne.

Simmonsa nie interesuje to, że jego fani biorą z niego wzór i często wpadają w alkoholizm oraz seksoholizm. Wokalista zespołu Kiss szczyci się tym, że grupa ma fanów od trzeciego do 80. roku życia. Formacja stała się bożkiem, ale też stylem życia, choć dla basisty zespołu liczy się przede wszystkim pieniądz.

 

Wyuzdany pop i promocja prostytucji

Rihanna, Katy Perry, Madonna, Kesha, Lady Gaga, Miley Cyrus, Sia oraz Selena Gomez promują seksoholizm i hedonizm jako podstawę kariery, a także życiowego sukcesu. Wodewilowe, kabaretowe przedstawienia jak „Moulin Rouge” ukazują prostytucję i obdzieranie kobiet z godności jako atut. W piosence „Lady Marmalade”, która promuje film o tym samym tytule i tematyce, piosenkarki Christina Aguilera, Lil’ Kim, Mya i Pink ukazują dom publiczny jako miejsce godne kobiet, a wyuzdany strój jako element współczesnej mody, gloryfikujący piękno ciała i jego zmysłowość. Cóż z tego, że w erotycznej, seksualnej i uprzedmiotawiającej kobietę formie!

W efekcie stopniowego oswajania widzów i słuchaczy z wizerunkiem fałszywie pojmowanej miłości – jako fizycznej, a nie duchowej – demoniczność wkroczyła w zacisza domów. W imię usprawiedliwiania i zaspokajania muzycznych przyjemności mainstream dodaje muzycznym gwiazdom aureolę świętości. Muzyczny hedonizm jest bardzo groźny, ponieważ prowadzi do zmiękczenia wiary, a w konsekwencji jej odrzucenia.

 W zeszłym roku Miley Cyrus miała być gwiazdą NYC Porn Film Festival 2015. Planowała zaprezentować tam „Tongue Tied” – krótki film wyreżyserowany przez Quentina Jonesa z własnym udziałem, który w sieci pojawił się już 1 maja 2014 r. Tym razem miała być wyświetlona dwukrotnie dłuższa i bardziej perwersyjna wersja mini produkcji Miley Cyrus. W filmie Miley wije się w erotycznych pozach zakryta jedynie kawałkami lateksu.

Czy Cyrus chciała tym samym uprawomocnić swoje odniesienia muzyczne i instagramowe w stronę pornobiznesu? Pewne jest, że było to sprawdzenie wrażliwości odbiorcy, choć w konsekwencji medialnej krytyki wokalistka odcięła się od tej formy prezentacji, a także zrezygnowała z udziału w pseudo imprezie filmowej. Krytyka ze strony mainstreamowych mediów nie miała jednak wymiaru kulturowego szoku, tylko humorystycznego wpisania młodej piosenkarki w osobowość kurtyzany. Medialne zlekceważenie poniżającej godność kobiety postawy celebrytki spowodowało, że dystansując się (póki co) od biznesu XXX nadal jest ona dumna z perwersyjnego przesłania swego teledysku, zamieszczonego we wspomnianym filmie.

Warto dodać, że choć producenci festiwalu zrezygnowali z wyświetlenia filmu z udziałem Miley Cyrus, to jednak uznali, że przemysł muzyczny zaczyna uznawać ważną rolę porno biznesu w dotarciu do coraz szerszego grona odbiorców. Simon Leahy, organizator festiwalu, powiedział dla „NY Post”, że muzyka pop coraz częściej podejmuje tematykę sado-maso, a Miley Cyrus staje się przez to coraz bardziej współczesną artystką.

Uwaga fanów została mocno skoncentrowana na erotycznych ekscesach Miley Cyrus. To zrozumiałe, gdyż do niedawna była idolem dzieci i nastolatek. Gloryfikacja nieczystości otrzymała znamię diabelskiego paktu.

 

Artykuł ukazał się w 49  (wrzesień 2016) numerze Miesięcznika Egzorcysta.
 

Komentarze (1)

Portal zywawiara.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy i wypowiedzi zamieszczanych przez internautów. Osoby zamieszczające wypowiedzi naruszające prawo lub prawem chronione dobra osób trzecich mogą ponieść z tego tytułu odpowiedzialność karną lub cywilną.

~malwina

11.09.2016, godz.05:33

WIEM O CO CHODZI. W tych teledyskach jest wszędzie seks.