Astrologia – doświadczenie Jarosława Olszewskiego
W swoim świadectwie J. Olszewski wspomina, że astrologią zafascynował się w 70. latach XX w., zanim jeszcze skończył studia (godne uwagi są jego książki – „Oblicza astrologii” oraz „Pułapka fałszywej nadziei”). Trafił wówczas do grupy osób, które zajmowały się radiestezją oraz zgłębiały tajniki związane z rozmaitymi technikami poszerzania osobowości. Wśród tych ludzi byli tacy, którzy zajmowali się wywoływaniem duchów oraz wróżeniem z kart. Byli też tacy, którzy poświęcili się astrologii.
Olszewski nie doświadczył astrologii jako nauki, gdyż astrologia – w przeciwieństwie do astronomii – nigdy nią nie była. Podobnie nauką nie jest alchemia, choć nazwowo podobna jest do znanej wszystkim chemii.
Ponieważ astrologia bywa uważana za zajęcie niepoważne, z początku mężczyzna bagatelizował ją: Wcześniej był to dla mnie temat znany jedynie z gazetowych horoskopów, rozumianych jako nieszkodliwa rozrywka. Sytuacja zmieniła się, kiedy spotkał ludzi, którzy na podstawie dokładnej daty urodzenia potrafili bardzo realistycznie opisać charakter osoby nigdy przedtem niewidzianej. Ich horoskopy – stwierdza – wyglądały zupełnie inaczej niż to, co można znaleźć w gazetach. Interesowali się przede wszystkim planetami obserwowanymi na tle znaków zodiaku.
Patent na szczęśliwe życie
Planety oraz tajemne oddziaływania szybko zafascynowały mężczyznę. Astrologia zauroczyła go od pierwszego wejrzenia. Postanowił, że najpierw zacznie kształtować swój własny los. Później spróbuje doradzać innym. Chciał do maksimum wykorzystać momenty sprzyjających układów gwiazd, a ze spokojem przeczekać te chwile, w których gwiazdy działają niekorzystnie. Miał to być jego patent na szczęśliwe życie.
Gwiazdy nie mogą jednak wpływać na nasz własny los oraz na losy innych ludzi. Nie zadawałem sobie wówczas pytań – podkreśla Olszewski – jakie są źródła tej wiedzy o człowieku, sądziłem, że nasze losy rzeczywiście mogą być zapisane w pozycjach planet.
Mężczyzna był tak pochłonięty astrologią, że rozmowę w towarzystwie zawsze zaczynał od pytania o znak zodiaku i datę urodzenia. Przyznaje, że w ten sposób natychmiast wiedział, co myśleć o danym człowieku. W dalszej rozmowie próbował jedynie potwierdzić to, co przypisuje się konkretnym znakom zodiaku, czyli gdy ktoś urodził się pod znakiem Bliźniąt, musiał zachowywać się jak typowy bliźniak. W którymś momencie dotarto do niego, że w ten sposób gubi całe bogactwo osobowości danego człowieka. Widzi go bowiem wyłącznie przez pryzmat swoich oczekiwań. Stwierdza: Był to pierwszy moment zastanowienia, że astrologia, której chciałem poświęcić całe swoje życie, nie jest całkowicie obiektywna. Z czasem zaczęło się pojawiać coraz więcej wątpliwości, również na gruncie światopoglądowym. W Piśmie Świętym znalazłem wersety traktujące astrologię z najwyższą surowością.
Pan zdarzeń
Zafascynowany astrologią Olszewski nie zauważał, że ucieka przed odpowiedzialnością za własne życie. Ktoś, kto pozwala prowadzić się wróżbie, próbuje uniknąć odpowiedzialności za kształtowanie własnego życia. Zamiast działać, potrafi niekiedy bez końca czekać na korzystne układy planet. Z czasem gubiło się w jego życiu miejsce, które powinno być należne Bogu. Wróżbiarstwo jest taką dziedziną, w której nie muszę pogodzić się z Bogiem, bo pójdę sobie na przykład do astrologa, który (…) i tak mi powie, co mnie czeka. Nie muszę prosić Boga o pomoc, bo mogę poprosić astrologa, który pokieruje mną w taki sposób, że moje życie będzie sukcesem. Pytanie: jakim sukcesem? W perspektywie wieczności korzyści, np. finansowe, stają się mniej istotne, niż w pierwszej chwili można by przypuszczać.
Astrologowi, Bóg przestaje być potrzebny. Z czasem on sam zajmuje miejsce Stwórcy. Staje się panem zdarzeń. To powoduje zgubną pychę. Były astrolog jest tego przykładem. Czuł się dowartościowany, gdy w oczach swych rozmówców dostrzegał bezgraniczne zdumienie wywołane trafnością jego wypowiedzi.
Olszewski swej praktyki nie traktował jako źródła zarobku. Uważał, że jest to dar, którym ma służyć ludziom. Mimo to grzech popełniany za darmo nie przestaje być grzechem.
Jak to działa?
Zdaniem Olszewskiego uzależnienie od astrologii można porównać do choroby alkoholowej. Ktoś wypije jedno piwo, drugie, trzecie, a potem przestaje pić i nic złego się nie dzieje. Natomiast ktoś inny wypije o dwa piwa za dużo, potem zacznie pić wino, wódkę, a później pije butelkę dziennie. Mężczyzna potrzebował coraz więcej horoskopów. Bez nich nie mógł żyć. Moment, w którym człowiek uzależnia się od astrologii – stwierdza – jest dość subtelny. Z jednej strony bawimy się tą astrologią, kładziemy sobie karty, próbujemy zajrzeć w przyszłość. Z drugiej strony tłumaczymy się przed sobą, że to dla żartu, dla zabawy. W którymś momencie okazuje się, że niektóre z tych przepowiedni zaczynają się sprawdzać. Istnieje olbrzymia pokusa, żeby całe swoje życie podporządkować wróżbie.
To, co jest najbardziej oryginalne dla Jarosława Olszewskiego, to jego pewność, że astrologia jest w rzeczywistości wróżbiarstwem. W jego przekonaniu nie ma żadnej różnicy pomiędzy Cyganką, która opowiada różne rzeczy klientowi na podstawie linii papilarnych dłoni, a astrologiem posługującym się komputerem. Oboje, mówiąc o naszych losach, korzystają z nieweryfikowalnych metod.
Co ciekawe, mężczyzna w wyniku zajmowania się astrologią uzyskiwał dary paranormalne. Fachowcy od spraw wróżenia mówią, że na dobrą sprawę nie są im potrzebne ani karty, ani fusy, ani kryształowa kula, ani żadne inne akcesoria. W trakcie seansu zyskują wiedzę, której przedtem nie mieli, i dzieląc się tą wiedzą z klientem potrafią niektóre rzeczy przewidzieć. I tak jak wróżka pokazuje na karty jako źródło informacji, tak też astrolog wskazuje horoskop jako źródło, z którego wydobył te wszystkie historie na temat swojego nieszczęsnego klienta.
Astrologia jest tylko bramą, przez którą wchodzimy w dalsze etapy wtajemniczenia. Otwieramy się na świat duchowy, który ma nam do zaoferowania ponadludzkie zdolności, „dary paranormalne”. W tym miejscu należy zapytać: jeżeli są to dary, od kogo one pochodzą? Jeśli natomiast nie wiadomo, od kogo pochodzą, to skąd wiadomo, że są to dary?
Były astrolog przypuszcza: Prawdopodobnie koncentryczne kręgi horoskopu służą astrologowi do wprowadzenia się w jakiś szczególny stan umysłu, w którym osiąga momenty jasnowidzenia (tyle tylko, że on nigdy nie wie, kiedy ten stan nastąpi). Taką samą rolę spełniają akcesoria wykorzystywane przez wróżki i cyganki. Oprócz tego karty, fusy, szklana kula czy linie papilarne stanowią pewien parawan, który ma przekonać klienta, że to właśnie tam znalazły się informacje, które teraz wróżbiarz wypowiada. Gdyby zabrakło tych elementów, klient mógłby się wystraszyć, że nie wiadomo skąd ktoś dysponuje wiedzą na jego temat.
Pseudonaukowe obliczenia, tabele i wykresy służą wyciąganiu od ludzi pieniędzy za pozornie wykonaną pracę. Astrolog swoją wiedzę czerpie bowiem z ezoterycznego, tajemniczego i demonicznego źródła. Jasnowidz nagle uzyskuje wiedzę, że jakieś zdarzenie ma się wydarzyć lub się wydarzyło. Nie potrafi jednak racjonalnie wyjaśnić, skąd to wie.
Astrologia na pewno nie działa w możliwy do wyjaśnienia sposób. Absurdem jest to, co przyjmują astrologowie. Według nich w momencie narodzin człowiek, napromieniowany jakąś kosmiczną energią, zostaje zaprogramowany i już potem reszta jego życia toczy się według możliwego do przewidzenia wzorca. Nie potrafią oni jednak wskazać żadnej siły znanej fizyce, która miałaby działać na człowieka w sensie astrologicznym. Z kolei astronomowie dokładnie wiedzą, że takich sił pośredniczących w tego typu przekazywaniu energii nie ma w kosmosie, a gdyby istniały, to musiałyby zachowywać się zupełnie niezgodnie z prawami fizyki.
Przypadek, zdolności paranormalne czy ingerencja demoniczna?
Istnieje wiele argumentów czysto astronomicznych, które wykluczają możliwość wpływu planet i gwiazd na nasze losy. Skoro informacje wypowiadane przez astrologa nie są wynikiem analizy pozycji ciał kosmicznych i zasadnicze znaczenie dla jej trafności ma zwłaszcza jasnowidzenie, to w przypadku trafnej prognozy astrologa mamy do dyspozycji 3 różne hipotezy tłumaczące jego „sukces”.
Pierwsza mówi o tym, że przepowiednia sprawdza się na zasadzie czystego przypadku (jest to jednak nieprawdopodobne). Druga podkreśla, iż wgląd w losy innych osób staje się możliwy dzięki zdolnościom paranormalnym ludzkiego umysłu (należy tu jednak podkreślić, że naukowcy są w tym względzie bardzo sceptyczni). Ostatnia hipoteza wskazuje, że „sukces” jest skutkiem aktywności świata duchów, tak jak to miało miejsce w sytuacji, o jakiej mówią Dzieje Apostolskie (Dz 16,16). Kobieta o zdolnościach wróżbiarskich przynosiła olbrzymi dochód swoim panom. W momencie, kiedy Paweł wypowiedział słowa egzorcyzmu: Rozkazuję ci w imię Jezusa Chrystusa, abyś z niej wyszedł, utraciła nagle swoje wcześniejsze umiejętności, a jej właściciele chcieli za to ukarać Pawła. Wygląda na to – podsumowuje były astrolog – że zdolność przepowiadania przyszłości nie była jakimś naturalnym talentem, lecz (…) wynikała z ingerencji demonicznej.